Domagają się bezpiecznego przejścia przez ruchliwą drogę. Około 50 mieszkańców Harbutowic protestowało wczoraj na popularnej „wiślance”. Spacerowali przez godzinę, z przerwami, na przejściu dla pieszych, znacznie utrudniając ruch samochodowy.
Na tej drodze zginęło pięć osób – mówią nam mieszkańcy. Samochodów jest coraz więcej, część z nich pędzi nie zważając na ograniczenie prędkości (do 70 km/h) w rejonie przejścia dla pieszych.
A przecież droga wojewódzka 941 dzieli Harbutowice na pół. By dostać się do sklepu, czy do lasu trzeba przejść przez drogę. A to dla mieszkańców ogromne wyzwanie, okupione, jak opowiada Zuzanna Bojda, za każdym razem ogromnym stresem.
Posłuchaj
Najstarsi mieszkańcy z leśnych spacerów musieli zrezygnować, boją się przechodzić przez ruchliwą jezdnię.
Z pasów korzystają też osoby, które zmierzają na przystanek autobusowy, w tym dzieci. W Harbutowicach nie ma szkoły, na lekcje trzeba jeździć do Skoczowa. Tymczasem droga nie ma pobocza, a przejście dla pieszych nie jest wyposażone w sygnalizację świetlną.
– Dzieci muszą przejść przez te pasy i nie ma nikogo, kto przeprowadza, na przykład rano – opowiada Zuzanna Bojda.
Niebezpiecznie jest również po zmroku. Przejście nie jest oświetlone.
Mieszkańcy żądają przede wszystkim bezpieczeństwa na drodze. „Wasza prędkość, nasze życie” – można było przeczytać na jednym z transparentów. Zapewnienie przez zarządcę drogi czyli Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach bezpiecznego przejścia dla pieszych przez „wiślankę”, to postulat wszystkich mieszkańców.
Część z nich, zamieszkała w bezpośrednim sąsiedztwie DW 941, protestowała też przeciwko ogromnemu hałasowi.