Listeners:
Top listeners:
Radio BIELSKO Przeboje non-stop
Radio EXPRESS FM Prawdziwa Lokalna Stacja
Radio DISCO Zawsze w rytmie!
Radio MEGA Mega Przeboje!
Radio NUTA Same dobre nuty!
To był dla niej rok pełen emocji, sukcesów i życiowych lekcji. Jagoda Żukowska to jedna z najzdolniejszych lekkoatletek młodego pokolenia w Polsce. W sierpniu zdobyła brązowy medal Mistrzostw Europy U20 w Tampere. Zaledwie kilka tygodni później wróciła do codzienności – do klasy maturalnej, korepetycji i planowania kolejnego sezonu. A jednak, mimo tej podwójnej rzeczywistości, mówi z uśmiechem: „Trzeba było odetchnąć, poukładać wszystko w głowie i znowu ruszyć do pracy.”
W sporcie młodych ludzi tempo potrafi być zawrotne. Dla Jagody Żukowskiej, zawodniczki bielskiego klubu JUST TEAM, miniony rok był jednym z tych, które zmieniają perspektywę – zarówno sportową, jak i osobistą. Zaczęło się od halowych Mistrzostw Polski, gdzie po raz pierwszy w karierze sięgnęła po tytuł mistrzyni kraju. Potem – starty letnie, regularne bicie rekordów życiowych, aż wreszcie przyszedł sierpień, który na długo zapadnie w pamięć.
W fińskim Tampere, polska sztafeta 4×100 metrów w składzie Małgorzata Pojęta, Oliwia Kasprzak, Wiktoria Gajosz i nasza Jagoda Żukowska, osiągnęła olbrzymi sukces – brązowy medal Mistrzostw Europy U20, bijąc jednocześnie Rekord Polski w tej kategorii wiekowej. Wynik, który dał nie tylko ogromną satysfakcję, ale i symbolicznie zamknął pewien etap sportowej drogi Jagody – powrót po kontuzji, niepewność, ciężką pracę na treningach.
– „W poprzednim sezonie halowym byłam w dobrej formie, lecz doznałam kontuzji. Wiedziałam, że muszę wrócić. Obiecałam sobie to. I wróciłam – zostałam Mistrzynią Polski, a potem zdobyłam medal na Mistrzostwach Europy. To była ogromna satysfakcja i emocje, które trudno opisać” – mówi dziś z dumą.
Sama przyznaje, że choć złoto mistrzostw kraju miało dla niej ogromne znaczenie – nie tylko prestiżowe, ale i osobiste. Jednak to właśnie ten brązowy medal z imprezy międzynarodowej był spełnieniem marzenia. – „To coś, o czym myśli każdy sportowiec. Coś, co pokazuje, że można konkurować z najlepszymi w Europie i że ta droga, którą się idzie, ma sens” – dodaje.
To było bardzo intensywne kilka miesięcy w życiu Jagody Żukowskiej. Zgrupowania, loty, starty, zainteresowanie mediów, gratulacje – wszystko działo się błyskawicznie. A potem przyszedł wrzesień. I rzeczywistość, która nie zna taryfy ulgowej – klasa maturalna, korepetycje, podręczniki, plan dnia.
– „Trzeba było wrócić do tej rzeczywistości szkolnej. Na początku to był szok, ale też ulga. Cały sezon trwał dobre kilka miesięcy– dużo startów, stresu, napięcia. Ta przerwa, miesiąc bez treningu, była potrzebna. Odpoczęłam, nadrobiłam spotkania z koleżankami, pojechałam na wakacje, na miesiąc nawet wróciłam do jeździectwa – innego sportu, który bardzo zawsze lubiłam. Dla głowy – bezcenne” – opowiada.
To zderzenie dwóch światów – zawodowego sportu i szkolnej codzienności – jest fascynujące. W jeden dzień stoisz na podium mistrzostw Europy, przez kilka kolejnych dni celebrujesz swoje największe sportowe osiągnięcie, cieszy się z Tobą cała Polska, a kilka tygodni później siedzisz w ławce, zapisujesz wzory, przygotowujesz się do matury. – „Dla mnie to naturalne. Moja codzienność to szkoła i życie na miejscu. Starty to mniejsza część roku. Po powrocie zawsze potrzebuję kilku dni, żeby się przestawić, ale lubię ten moment, kiedy wracam na ziemię. To taki reset, który pozwala mi z dystansem spojrzeć na wszystko” – przyznaje.
We wrześniu przyszedł czas na roztrenowanie. Dopiero od października Jagoda zaczyna wracać do rytmu. – „Ćwiczę na siłowni. Teraz już wracam powoli na stadion. Pogoda nie ułatwia, ale trzeba. Starty planujemy od stycznia, wtedy ruszy sezon halowy. Na początek mityngi, potem Mistrzostwa Śląska. Najważniejsze starty przyjdą wiosną i latem” – wylicza z organizacyjną precyzją, która zdradza, że w sporcie nie ma przypadków.
Rok 2026 zapowiada się dla niej jako czas stabilizacji i budowania formy. W sierpniu odbędą się Mistrzostwa Europy, już w kategorii seniorskiej. – „Fajnie byłoby się tam załapać, nawet do sztafety. Wiem, że to trudne, ale już raz byłam w kadrze seniorskiej, więc może się uda po raz drugi” – mówi z nadzieją. Wcześniej nie mniejsze wyzwania, choć innej natury – w maju matura, Jagoda przystąpi też do egzamin zawodowy.
Żukowska nie ukrywa, że patrzy daleko. Chce rozwijać się krok po kroku, ale marzenia ma wielkie. – „Zawsze miałam tak, że nie lubię niczego przyspieszać. Wolę dojrzewać sportowo i mentalnie. Ale wiem, że jeśli zdrowie dopisze i będę konsekwentna, to za kilka lat mogę walczyć o coś naprawdę dużego.”
Sukces młodej bielszczanki ma też szerszy kontekst. Polska lekka atletyka jest w momencie pokoleniowej zmiany – do końca swych karier zbliżają się zawodnicy, którzy przez dekadę stanowili o sile kadry, a ich miejsce zajmują tacy jak Jagoda. – „Widać, że to się zmienia. Starsze pokolenie odchodzi, a my zaczynamy przejmować ich pozycje. To fajne, ale też odpowiedzialne. Musimy pokazać, że potrafimy kontynuować te sukcesy” – mówi z dojrzałością, która zaskakuje jak na 18-latkę. W jej głosie słychać szacunek do tych, którzy przecierali szlak, ale też wiarę, że nowe pokolenie nie zawiedzie.
Jagoda to w ogóle zaskakująco dojrzała oraz inteligentna i skromna dziewczyna. Gdy pyta się ją o przyszłość, nie mówi o rekordach świata ani igrzyskach olimpijskich. Mówi o tym, żeby się rozwijać, żeby mądrze połączyć trening z nauką, żeby zachować równowagę. Bo – jak sama podkreśla – w życiu sportowca równie ważne jak sukcesy są momenty zatrzymania. – „Po takim sezonie człowiek jest wykończony, szczególnie psychicznie. Trzeba się nauczyć odpoczywać. Czasem lepiej zejść na ziemię, spotkać się ze znajomymi, pożyć normalnie, a dopiero potem wrócić na stadion. Wtedy człowiek ma głowę na właściwym miejscu” – mówi spokojnie, ale z przekonaniem. W końcu sukces to nie tylko medal, ale też umiejętność zachowania równowagi.
Sama też ma pełną świadomość i przekonanie do słuszności budowania kariery w sposób dwutorowy „Przygoda w sporcie potrafi być krucha, wiele się może zdarzyć” – przekonuje. Dlatego też, poza sportowymi planami, ma mocno sprecyzowane też te na edukacyjną kontynuację.
Za kilka tygodni znów ruszy pełną parą – stadion, bieżnia, starty, kolejne cele. Ale teraz jest moment na coś innego: złapanie równowagi po intensywnym roku. – „Ten sezon dał mi bardzo dużo. Pokazał, że można wrócić po trudnym czasie, że warto walczyć. A teraz… trzeba po prostu dalej robić swoje. Trening, nauka, regeneracja – krok po kroku” – mówi z typowym dla siebie spokojem.
Nie ma w jej głosie triumfalnego tonu. Raczej dojrzałość kogoś, kto wie, że sport to proces, w którym obok sukcesów pojawiają się też zwątpienia, przemęczenie i potrzeba zwykłej codzienności. Wrzesień i październik to dla niej miesiące łapania dystansu – czasem dosłownie, bo bieganie w deszczu i chłodzie wraca na stałe do planu dnia, a czasem w przenośni – gdy trzeba pogodzić maturalne arkusze z planem treningowym. Jagoda nie lubi wielkich słów. Nie stawia wszystkiego na jedną kartę, nie mówi o „poświęceniu” czy „cenie sukcesu”. Raczej o tym, że warto robić rzeczy dobrze i z sensem. – „Nie lubię niczego przyspieszać. Wiem, że jak będę konsekwentna, to efekty przyjdą. A teraz… po prostu trzeba robić swoje” – powtarza.
To właśnie ta zwyczajność czyni jej historię ciekawszą niż niejedna opowieść o rekordach. Bo Jagoda Żukowska – wychowanka nieodżałowanej śp. Joanny Justyniak, to nie tylko brązowa medalistka mistrzostw Europy. To młoda dziewczyna z Bielska-Białej, która potrafi biegać szybko, marzyć mądrze i uczyć się życia w rytmie kroków na bieżni.
Autor: Sebastian Snaczke
Kilka minut gry wstępnej z książkami, które warto przeczytać. Lokalni autorzy, cenione gwiazdy literatury, wciągające historie i tytuły, które na długo zostają w pamięci.
closeCopyright Radio BIELSKO