Piłka nożna

Groń Bujaków – czy miesiąc miodowy beniaminka się skończył?

today17.09.2025 12:52

Tło
share close

Groń Bujaków po awansie do A-klasy zaczął sezon z przytupem, ale ostatnie tygodnie przyniosły kibicom sporo rozczarowań. Zamiast kolejnych punktów pojawiła się zniżka formy, chaos i wreszcie bolesny pogrom w Pisarzowicach. Czy to tylko chwilowy kryzys, czy też znak, że beniaminek zderzył się z twardą rzeczywistością wyższej ligi? 

Od euforii do zimnego prysznica

Start sezonu w roli beniaminka Klasy A dawał powody do optymizmu. Groń na inaugurację pewnie pokonał Sołę Kobiernice 3:0, a później ambitnie walczył w Czańcu, przegrywając 3:4. Remis 3:3 z Zaporą Wapienica też wskazywał, że drużyna potrafi strzelać i grać ofensywnie. Jednak kolejne tygodnie to już bolesne zderzenie z rzeczywistością – najpierw porażka 0:1 z Sokołem Hecznarowice, a w ostatni weekend katastrofa w meczu z Pionierem Pisarzowice – aż 1:7. Nad przyczynami obniżenia lotów przez graczy z Bujakowa zastanawialiśmy się wspólnie z Arkadiuszem Majdoniem, który w poprzednim sezonie był jednym z architektów wygranej w rozgrywkach Klasy B i ważną postacią ofensywy Gronia (12 goli i 5 asyst).

 „Moim zdaniem największym problemem jest chaos, który pojawia się w naszych meczach. Trener stara się rotować składem i pozycjami, bo nie tylko ja, ale także inni zawodnicy z pierwszego składu borykają się z kontuzjami. To dla nas naprawdę trudny moment” – tłumaczy nam piłkarz.

Lider wyłączony z gry

Majdoń, którego bramki i asysty w poprzednich rozgrywkach były kluczowe dla awansu, dziś nie może pomóc drużynie na boisku. Poważna kontuzja sprawiła, że przez dłuższy czas pozostaje jedynie obserwatorem z trybun. Jego brak, tuż za plecami środkowego napastnika, jest szczególnie widoczny – to właśnie on odpowiadał za nadawanie rytmu grze i utrzymywanie zespołu w trudnych momentach.

„Muszę przyznać, że bardzo ciężko ogląda się mecze z trybun, zwłaszcza kiedy wiem, że drużynie nie idzie tak, jakbyśmy wszyscy chcieli. Czuję, że moja nieobecność ma wpływ na grę chłopaków – brakuje tej chemii, zgrania i może też trochę spokoju w środku pola” – mówi Arkadiusz Majdoń.

Sam zawodnik nie ukrywa, że oglądanie zmagań kolegów z perspektywy kibica to dla niego duże obciążenie psychiczne. To też sprawia, że frustracja rośnie, ale równocześnie pojawia się dodatkowa motywacja, by jak najszybciej wrócić do zdrowia i znów poprowadzić Groń do punktów.

Arkadiusz Majdoń w trakcie wiosennego meczu z Beskidem Godziszka (fot. archiwum prywatne zawodnika)

Kryzys? A może naturalny etap nauki

Choć wyniki z ostatnich tygodni mogą martwić kibiców, trzeba pamiętać, że Groń dopiero uczy się realiów Klasy A – nie występował w niej w końcu przez dziewięć długich sezonów. Beniaminek nie ma łatwego życia – kontuzje i brak stabilizacji wpływają na jakość gry. To jednak część procesu, przez który przechodzi większość zespołów po awansie.

„Właśnie teraz musimy jeszcze mocniej się zaangażować. Kluczowa będzie lepsza komunikacja na boisku – jeśli nad tym popracujemy, łatwiej będzie nam wrócić na właściwe tory” – podkreśla Majdoń.

Czy miesiąc miodowy Gronia Bujaków już się skończył? Na pewno przyszedł czas próby. Jeśli drużyna zdoła przetrwać kryzys i wyciągnąć wnioski, wciąż może być groźnym rywalem w tej lidze. Przed podopiecznymi trenera Bartłomieja Jasińskiego bardzo ważny weekend – wyjazd do nieprezentującego się w tym sezonie dobrze Zamka Grodziec.

 

Napisane przez: Sebastian Snaczke