Listeners:
Top listeners:
play_arrow
Radio BIELSKO Przeboje non-stop
play_arrow
Radio EXPRESS FM Prawdziwa Lokalna Stacja
play_arrow
Radio DISCO Zawsze w rytmie!
play_arrow
Radio MEGA Mega Przeboje!
play_arrow
Radio NUTA Same dobre nuty!
Sport akademicki w Bielsku-Białej rośnie. Siatkarki AZS UBB po spadku do I ligi śląskiej walczą o szybki powrót na poziom centralny. Koszykarze – dzięki współpracy z Basket Hills – po raz pierwszy w historii przystąpili do ligowych rozgrywek. Klub rozwija kolejne sekcje, poszerza partnerstwa i coraz śmielej myśli o przyszłości. O tym, gdzie dziś jest AZS Uniwersytetu Bielsko-Bialskiego i gdzie chce być jutro, rozmawiamy z prezesem Krzysztofem Brzozowskim.
Zacznijmy od tego, co najgorętsze: aktualna sytuacja sportowa siatkarek. Po spadku z II ligi na szczebel I ligi śląskiej celem jest natychmiastowy powrót?
Tak, to dla nas priorytet. Chcemy wrócić do II ligi, bo to inny poziom emocji, inny poziom grania i możliwość konfrontacji z zespołami z całego makroregionu – od Małopolski po Podkarpacie. Wiemy, że zadanie nie jest proste: z 32 zespołów do do II ligi finalnie zakwalifikują się tylko cztery. Naszym pierwszym celem jest być w czwórce I ligi śląskiej i wejść do play-offów z pozycji, która daje realną szansę walki o awans.
Od początku sezonu wyglądało to bardzo dobrze, dopiero poprzedni, ligowy weekend przyniósł trochę niepokoju. Dwie porażki i utrata pozycji lidera.
To prawda, ale jestem optymistą. Po raz pierwszy mamy trzon zespołu złożony głównie ze studentek Uniwersytetu Bielsko-Bialskiego – nie musimy opierać się na juniorkach, a to bardzo poprawia organizację treningów, zgranie i logistykę. Zdarzają się urazy, jedna-dwie kontuzje, potrafią zmienić układ sił, ale pracujemy na pełnych obrotach.
A fakt, że rozgrywki ligowe łączycie z występami w Lidze Akademickiej. To bardziej przeszkadza w przygotowaniach do I ligi śląskiej czy może pomaga – tak szerzej, w kontekście rozwoju drużyny i zawodniczek?
Dokładnie tak. Sportowo pomaga – bo daje konfrontację z innymi akademickimi ośrodkami siatkarskimi w Polsce, które bardzo często są na wysokim poziomie. Ligowo przeszkadza, rozbijając nam nieco kalendarz – tak, jak w przywołanym przypadku poprzedniego weekendu, gdy musimy grać dwa mecze, dzień po dniu, z czołówką tabeli. Ale to bezcenne doświadczenie dla dziewczyn i dostrzegam w tym jednak więcej plusów niż minusów.
Awansu do II ligi oczywiście wypada Wam życzyć. A idąc dalej, puszczając wodze fantazji… Gdybyście awansowali i dalej szli w górę – czy AZS UBB widzi siebie jako klub stricte akademicki, czy dopuszczacie drogę w stronę profesjonalizacji?
Zawsze chcemy pozostać klubem akademickim. Chcemy być klubem uczelni – takim prawdziwym AZS-em. Jeśli kiedyś awansujemy do II ligi, czy kto wie – być może wyżej, na przykład do I ligi, nadal będziemy budować drużynę na studentkach i studentach. Wzorzec już istnieje – w Polsce funkcjonują pierwszoligowe kluby przy uczelniach. To wymagałoby oczywiście wsparcia partnerów i sponsorów, pewnie uzupełnienia takiego studenckiego składu zawodniczkami o określonej renomie, z zewnątrz. Ale wyobrażam sobie akademicki klub, w dzisiejszej formie, na wyższym poziomie rozgrywkowym.
Wyższy poziom rozgrywkowy? Gdzie Pan zatem widzi taki realny sportowy „sufit” dla AZS UBB?
Patrząc realistycznie – I liga. To poziom, który byłby dla nas spełnieniem ambicji i miejscem, gdzie mądrze można połączyć uczelnię, akademickość i wysoką jakość sportową. Patrząc szerzej, na siatkarską rzeczywistość w naszym mieście – obecność choćby tak utytułowanej drużyny jak BKS Bostik, wydaje mi się, że byłaby na to przestrzeń.
W tym roku zadebiutowaliście także w rozgrywkach ligowych w koszykówce. W ścisłej współpracy z Basket Hills Bielsko-Biała, zespół AZS UBB wystartował w III lidze mężczyzn. Skąd ta decyzja?
To klasyczny pomysł, w którym spotkały się zbieżne interesy dwóch stron. Basket Hills szukał miejsca dla młodych zawodników, którzy kończą lokalne licea, ale jeszcze nie są gotowi na poziom drugiej ligi i występy w pierwszej drużynie. My mieliśmy studentów grających u nich w zespole. Pomysł zacieśnienie współpracy był więc w tym momencie naturalnym. Powstała drużyna, która jest dla nich zapleczem, a dla nas nową przestrzenią rozwoju.
Jest Pan w stanie dokonać już oceny słuszności tego ruchu?
Tak, oceniam go bardzo pozytywnie. Poszerzył ofertę sportową uczelni, ożywił środowisko, a drużyna, jeszcze w poprzednim roku akademickim, zdobyła mistrzostwo Akademickich Mistrzostw Śląska. Jestem zdania, że możemy wspólnie z Hills rosnąć i rozwijać się…
Wspólnie? Widzi Pan przestrzeń na to by zarówno jeden, jak i drugi klub się rozwijał? A co jeśli przydarzy Wam się awans na poziom, na którym występują Basket Hills? Trzeba będzie rywalizować…
Zdecydowanie. Każdy z klubów ma inną specyfikę, inne cele i inną filozofię działania. Basket Hills buduje drużynę stricte ligową, opartą o zawodników przygotowywanych do gry na poziomie centralnym. My – jako AZS – zawsze będziemy klubem akademickim, tworzonym przede wszystkim przez studentów. Nie chcemy tworzyć dla nich konkurencji. A kto wie – może im uda się awansować wyżej, a dla nas będzie swobodne miejsce w na drugoligowym poziomie.
Jedną z mocnych stron AZS UBB są partnerstwa z lokalnymi klubami. Basket Hills to świetny przykład. A jak w ogóle to się zaczęło? Jak obraliście ten kierunek?
Trochę z doświadczenia, trochę z potrzeby. Skoro nie mamy szkolenia juniorskiego, musimy się na kimś oprzeć. Pierwsze porozumienia podpisaliśmy z klubami siatkarskimi pracującymi z młodzieżą – BKS Stal, SMS Żywiec, później Jastrzębie. Dzięki temu mogliśmy zbudować zespół, który później z powodzeniem rozpoczął grę na siatkarskich parkietach.
Mówiliśmy o siatkówce, mówiliśmy o koszykówce. Ale klub rośnie też w innych dyscyplinach…
Tak. Mamy badminton, tenis stołowy, squash, aerobik. Reaktywujemy wspinaczkę, mamy mistrzów Polski i świata w sportach indywidualnych – jak w biegach górskich czy łucznictwie bloczkowym. To też piękny wymiar sportu akademickiego.
No dobrze: a jest w ogóle wizja, że poza sportem akademickim, AZS UBB wejdzie też w szkolenie dzieci i młodzieży?
Nie planujemy tego. Raczej wspieranie inicjatyw lokalnych, jak Bielska Akademia Siatkówki, której staramy się pomóc udostępniając przestrzeń i zaplecze. Ale nie chcemy brać na siebie pełnej odpowiedzialności za szkolenie młodzieżowe. To nie jest cel i przestrzeń dla AZS.
Gdyby Pan miał odpowiedzieć jednym zdaniem: co jest ważniejsze dla takiego klubu jak AZS UBB – sukces sportowy czy społeczność akademicka, jaką zbudować można wokół sportu?
Nie chcę i nie muszę wybierać. Sport akademicki jest o tyle pięknym zjawiskiem, że te dwie ścieżki nie tylko mogą, ale wręcz powinny się przenikać. Z jednej strony marzymy o drużynie, która jest wizytówką Uniwersytetu – rozpoznawalną, ambitną, pokazującą, że bielska uczelnia potrafi rywalizować na arenie ogólnopolskiej. Taka, która jest w stanie być wizytówka uczelni, wzmacniająca jej wizerunek, choćby jako miejsce, w którym warto studiować. Z drugiej – nie możemy stracić z oczu tego, co najważniejsze – AZS to przede wszystkim społeczność. To energia studentów, którzy po zajęciach przychodzą na trening, grają, rywalizują, ale przede wszystkim – są razem. To nie są dwie przeciwstawne wartości. To dwa elementy tej samej całości. I wierzę, że dalej możemy je z powodzeniem łączyć.
To brzmi jak bardzo świadome podejście. A jak w takim razie definiuje Pan filozofię działania AZS UBB?
My nie chcemy być „fabryką wyników”. AZS nie powstał po to, żeby hodować zawodników, tylko po to, by tworzyć środowisko, w którym sport jest naturalną częścią życia akademickiego. Sport ma dawać coś więcej niż tylko trofea. Ma pomagać studentom odnaleźć pasję, rytm dnia, dyscyplinę, poczucie sprawczości. Ma nauczyć pracy zespołowej, radzenia sobie z porażką, szacunku do wysiłku i zdrowej rywalizacji. To są rzeczy, które zostają na całe życie, a nie tylko na jeden sezon ligowy. Dlatego tak mocno podkreślamy wartość integracji. Studenci reprezentujący uczelnię na boisku, na trybunach ich koledzy, profesorowie, którzy przychodzą kibicować – to jest duch AZS.
Czyli mówimy o sporcie jako o czymś więcej niż wyniki?
Zdecydowanie. Sport daje uczelni tożsamość, wzmacnia uczelnianą społeczność, buduje wspólnotę. Tworzy wartość, której nie kupi się za żadne pieniądze.

Autor: Sebastian Snaczke
Zadzwoń do nas, wybierz jedną z dwóch muzycznych propozycji i pozdrów bliskich na żywo w Radiu BIELSKO.
close
Copyright Radio BIELSKO