powiat pszczyński

To było podpalenie

today15.11.2023 17:35

Tło
share close

To było podpalenie. To nie podlega żadnej dyskusji – mówi nam prowadzący przytulisko dla zwierząt Przystań Ocalenie w Ćwiklicach.

Postępowanie w sprawie pożaru, do którego doszło około godz. 3.00 w nocy 11 listopada na terenie przystani prowadzą pszczyńscy policjanci. Mundurowi oczekują na opinię biegłego, która określi co było przyczyną pożaru. Dominik Nawa po obejrzeniu nagrań z monitoringu obiektu, nie ma jednak wątpliwości. Wyklucza samozapłon siana. Choć takie opinie się pojawiły.

 
Nie ma możliwości samozapłonu dla siana, które już miało powyżej 4 tygodni – mówi szef Stowarzyszenia Komitet Pomocy dla Zwierząt. Dodaje, że wszelkie wątpliwości rozwiewa zapis z monitoringu. Kamery są zamontowane na terenie przystani i teraz okazało się, że są bardzo przydatne…
Z pierwszej kamery, która obejmowała zasięgiem to miejsce, gdzie doszło do pożaru, było widać, że ktoś przyszedł…. [jest – dod.red.] wyraźna sylwetka osoby, która podeszła, a po czterech minutach uciekała z tego miejsca, co jednak wskazuje, że czegoś się tam dopuściła – mówi Dominik Nawa. Posłuchaj
 
Do sprawy jest zatrzymana osoba – potwierdza nam rzeczniczka pszczyńskiej policji sierż. szt. Jadwiga Śmietana. Na razie jednak nie wiadomo czy tej osobie zostaną postawione zarzuty.
 
Przypomnijmy, w pożarze, który wybuchł w Ćwiklicach spłonął zapas siana i słomy dla blisko 500 zwierząt z przytuliska.
To wyglądało jak wybuch, ogień błyskawicznie objął stogi siana i słomy  – opowiada Dominik Nawa. Po 40 minutach nie było już czego ratować… Ale strażacy dogaszali ogień aż 12 godzin! 
 
Dominik Nawa szacuje straty przytuliska na 120-150 tys. zł. To nie tylko koszt spalonego siana i słomy (towar nie był jeszcze zapłacony), ale też utylizacji tego, co po pożarze zostało i rewitalizacji terenu, na którym szalał ogień. 
 
Na szczęście na pomoc zwierzętom, które z dnia na dzień zostały bez pożywienia, ruszyła prawdziwa armia dobrych ludzi. Pomagali prowadzący swoje gospodarstwa, mieszkańcy różnych zakątków kraju. Do Przystani Ocalenie przyjeżdżały nazajutrz po pożarze również pojedyncze osoby, które przywoziły zwierzakom to, co miały, choć nie było tego wiele. Przyjechała na przykład kobieta z sianem…. w reklamówce. Tyle siana mogła podarować innym zwierzakom. W domu, jak mówiła, ma swojego królika.
Na rowerze do Ćwiklic przyjechała też 70-letnia mieszkanka Bestwiny. Spędziła na terenie Przystani Ocalenie dwa dni ciężko pracując na pogorzelisku, w błocie po łydki.

Przykładów takich zachowań, chwytających ze serce i powodujących, że łzy ze wzruszenia napływają do oczu, było więcej. O tragedii jaka stała się udziałem prowadzących Przystań Ocalenie i o dobroci, jakiej doświadczyli ze strony nieznanych sobie ludzi, poświęcimy najbliższe wydanie programu Przygarnij Zwierzaka. Rozmowa z Dominikiem Nawą w sobotę po godz. 14.00.  

 

Napisane przez: Izabela Janoszek