fot. www.jakubmatulka.com
Zaufanie w kabinie – duet, który zadziałał
Rajdy samochodowe to sport zbudowany na zaufaniu. Kierowca i pilot tworzą duet, który – jak podkreśla Syty – musi mieć „flow”. Bez niego nie ma szans na sukces.
– „Spędzamy ze sobą 150–160 dni w roku. To nie są ośmiogodzinne dniówki, tylko dni, które zaczynają się o szóstej rano i kończą po dwudziestej. Samochód, notatki, setki kilometrów razem. Jeśli nie ma chemii i wzajemnego zrozumienia – długo to nie potrwa” – tłumaczy Damian. Wspólne testy, opisy tras, godziny analiz i rozmów – to codzienność, o której kibice często nie mają pojęcia. W kabinie rajdówki liczy się nie tylko tempo czy technika, ale i sposób komunikacji. Pilot musi mówić w rytmie, który kierowca rozumie bez zastanowienia. Czasem wystarczy pół tonu w głosie, by wyczuć, że coś jest nie tak. – „Każdy kierowca ma swój język opisu. Jedni wolą krótkie komendy, inni długie frazy. Po kilku rajdach zaczynasz myśleć jak on – wiesz, kiedy przyciąć, kiedy zwolnić, kiedy mu zaufać.” – dodaje Syty.
Z Jakubem Matulką poznali się kilka sezonów temu, gdy startowali w przeciwnych zespołach. Początkowo mijali się na serwisach, zamieniali kilka słów, ale bez większych planów na wspólne starty. Wszystko zmienił telefon z końca 2024 roku. – „Kuba wcześniej jeździł z bardzo doświadczonym pilotem. Kiedy zadzwonił do mnie, byłem zdziwiony. Uznał, że razem możemy stworzyć coś trwałego. Jak widać – miał rację” – wspomina Syty.
Ich współpraca od początku układała się naturalnie. Młodość i ambicja Matulki spotkały się z doświadczeniem i spokojem Sytego – połączenie, które okazało się idealne. W krótkim czasie zbudowali nie tylko sportowy duet, ale też relację opartą na wzajemnym szacunku i podobnym podejściu do pracy. – „Kuba to zawodnik, który słucha. Nie ma w nim ego większego niż samochód, a to w tym sporcie wcale nie jest oczywiste. Uczy się błyskawicznie, analizuje, potrafi wyciągać wnioski. Myślę, że to jeden z powodów, dla których tak szybko zrobiliśmy ten wynik” – mówi pilot z Wilkowic. Efekt? Mistrzostwo Polski już w pierwszym wspólnym sezonie – i solidny fundament pod coś, co może stać się jednym z najciekawszych polskich duetów rajdowych najbliższych lat.
Droga z Podbeskidzia na rajdowe szczyty
Choć dziś nazwisko Damiana Sytego figuruje wśród mistrzów Polski, obok takich legend tego sportu jak Maciej Wisławski – wieloletni pilot Krzysztofa Hołowczyca – jego droga do sukcesu trwa już kilkanaście lat. To historia wytrwałości, cierpliwego wspinania się po rajdowej drabince i walki o miejsce w ścisłej czołówce. Zaczynał od mniejszych imprez i samochodów przednionapędowych, które – jak sam wspomina – „uczą pokory, koncentracji i dokładności”.
Potem, u boku Tomasza Kasperczyka, przez ponad dekadę rywalizował w najtrudniejszych rajdach w kraju i za granicą. To właśnie z nim tworzył jeden z najbardziej rozpoznawalnych duetów polskich rajdów w drugiej dekadzie XXI wieku. Dwukrotnie sięgnęli po wicemistrzostwo Polski, a raz po trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej – zawsze w ścisłej czołówce, zawsze blisko celu. – „Z Tomkiem przejeździliśmy dziesięć lat. Walczyliśmy o tytuł, ale zawsze czegoś brakowało. Kiedy zakończył karierę, musiałem udowodnić, że potrafię sam utrzymać się w czołówce. W rajdach pilot jest tak dobry, jak kierowcy, którzy chcą z nim jeździć. Na szczęście telefony się pojawiały” – mówi Damian.
Kolejne wyzwania – marzenie o Europie
Choć tytuł mistrza Polski to ogromny sukces, Damian Syty nie zamierza na nim poprzestać. Razem z Jakubem Matulką postawili sobie ambitny cel – starty w Rajdowych Mistrzostwach Europy (ERC). To etap, który miał być dla nich czasem nauki, budowy doświadczenia i testem na tle mocnych, międzynarodowych rywali. W sezonie 2025 podjęli wyzwanie: wystąpili we wszystkich ośmiu rundach europejskiego cyklu – od Rajdu Sierra Morena, przez Węgry, Skandynawię, polską rundę ERC, Rzym, Barum po Rali Ceredigion. Najlepsze wyniki to dwa razy 9. miejsce – najpierw w rundzie na polskich odcinkach, potem w czeskiej odsłonie cyklu.
W finałowej rundzie, na trudnych chorwackich asfaltach, ich przygoda zakończyła się niestety przed czasem. Po solidnym początku – w kwalifikacji ustanowili trzeci najlepszy czas, zaledwie 0,9 sekundy za liderem – przyszła gorzka chwila. Na 12. kilometrze jednej z sobotnich prób odcinka Krašić – Sošice załoga wypadła z trasy. Dzięki pomocy kibiców udało się wrócić na oes, jednak straty były na tyle poważne, że po powrocie do serwisu zapadła decyzja o wycofaniu się z dalszej rywalizacji.
– „Nie jest to dla nas wymarzony koniec tegorocznej przygody z Rajdowymi Mistrzostwami Europy. Na pierwszej dzisiejszej próbie popełniłem błąd, który miał wiele składowych i finalnie doprowadził do wypadnięcia z trasy. Bardzo dziękuję kibicom, którzy pomogli nam wrócić na drogę. Dla mnie był to pierwszy tak długi i intensywny sezon w karierze. Po konsultacji z zespołem uznaliśmy, że nie będziemy kontynuować rywalizacji w niedzielę. Myślę, że potrzebny jest mi pewnego rodzaju reset i wyczyszczenie głowy.” – mówił po starcie Jakub Matulka.
Ten wycofanie to trudny akcent w ich europejskiej opowieści, ale nie dramat – na trasach ERC uczą się nawet najlepsi. Dla duetu Matulka–Syty starty w europejskich rundach miały przede wszystkim przynieść kilometry, lekcje i doświadczenie. Jak sam Matulka podkreślił: „Nie była to dla nas łatwa kampania na europejskich oesach, ale na pewno dostarczyła wiele cennego doświadczenia i sporo ważnych kilometrów, co było celem od samego początku. Tak więc duma z mistrzostwa Polski stała się fundamentem nowego etapu. Ten rok dał nie tylko tytuł, ale perspektywę: to, co zostało przejechane, przeczytane, docenione – może być fundamentem, na którym powstanie coś większego. – „Tytuł mistrza Polski to piękne ukoronowanie wielu lat pracy. Ale jeśli ktoś myśli, że to koniec historii – to nie. Dla mnie to dopiero pierwszy rozdział, który naprawdę warto opowiedzieć dalej” – mówi Syty, mimo trudnego finału.
Z Wilkowic, przez rodzime oesy, aż po wymagające asfaltowe szlaki Europy – ich droga trwa nadal. I choć w Chorwacji los nie był łaskawy, to w tych kilometrach, w tych błędach i naprawach zawarta jest lekcja, która z czasem może okazać się najcenniejszym kapitałem – być może już w Rajdowych Mistrzostwach Europy sezonu 2026…
