Bardzo gorąco było dziś przed siedzibą Nadleśnictwa Bielsko. Nie chodzi o o rekordowe wartości, które wskazywały termometry. Upału nie było. Wysoka była jednak temperatura sporu między mieszkańcami sprzeciwiającymi się wycince lasów, a z drugiej strony tymi, którzy twierdzą, że to problem wyssany z palca.
Argumenty jednej i drugiej strony można było usłyszeć na ulicy Kopytko, gdzie przed siedzibą nadleśnictwa miały miejsce obie demonstracje. Okazją do ich zorganizowania był przyjazd do Bielska-Białej wiceministra klimatu i środowiska Mikołaja Dorożały. Jedni skandowali: „ministrze wysłuchaj głosu mieszkańców”. Drudzy przed siedzibę leśników przyszli z transparentami z hasłem: „Dorożała musi odejść”.
Pierwsza demonstracja
Przeciwko komu/czemu protestujecie? – pytam koordynatora protestu z udziałem myśliwych, pracowników leśnych, rolników, pszczelarzy, ale także członków klubów „Gazety Polskiej” i podbeskidzkiej Solidarności.
– Protestujemy przeciwko naszemu idolowi, panu Dorożale, który od dłuższego czasu zajął się naszą sprawą, naszym resortem. Będąc wegetarianinem, nie mając o tym kompletnie zielonego pojęcia… Idzie to w złą stronę – odpowiada Bartłomiej Francuz, myśliwy i przewodniczący śląskiego oddziału Związku Zawodowego Wspólna Sprawa, a zarazem organizator dzisiejszej akcji protestacyjnej. Posłuchaj
Jak mówi, niekorzystne decyzje na szczeblu ministerialnym zapadają już od dłuższego czasu. – W 2018 roku odebrano nam prawo udziału dzieci w polowaniach. (..) To był ruch żeby wyciąć jedno z pokoleń myśliwych – podkreśla. I wylicza kolejne niekorzystne dla jego środowiska działania: blokowanie polowań, czy szykowany, jak słyszymy, zakaz polowania w rykowiska.
Minister przyjechał do Bielska-Białej, by rozmawiać o tym, co dzieje się w lasach. Ostatnio bielszczanie zmagali się z konsekwencjami powodzi błyskawicznej. Przewodniczący zespołu doradczego ds. kryzysu klimatycznego przy Prezesie Polskiej Akademii Nauk, fizyk atmosfery prof. Szymon Malinowski jako jedną z przyczyn tak katastrofalnej w skutkach powodzi wskazał wycinkę drzew nad Bielskiem-Białą.
– Przykład zalania Bielska-Białej i okolic pokazuje, że nie możemy dłużej gadać i kiwać głowami. Albo coś zrobimy albo kolejne zalania będą się powtarzały. W Bielsku-Białej, w innych miastach. Pojadę do Bielska, spotkać się z Lasami Państwowymi, samorządowcami, przyrodnikami i samymi mieszkańcami. Musimy znaleźć rozwiązanie i wyeliminować przyczyny – wyjaśniał powód swojej wizyty w Nadleśnictwie Bielsko Mikołaj Dorożała.
– Nadleśnictwo nie jest w stanie stworzyć takich lasów, jakich życzyliby sobie ekolodzy – uważa z kolei Bartłomiej Francuz. W jego opinii, problem wycinki w lasach nie istnieje.
– Wywołuje się po prostu aferę kilkoma zdjęciami. Ja takie zdjęcia mogę zrobić jesienią, kiedy nie ma liści, kiedy jest robiona droga gdzieś na stoku i wygląda to faktycznie jak krajobraz księżycowy. Myślę, że warto zobaczyć stare książki, zdjęcia i albumy, gdzie w tych terenach naprawdę było goło! A dzisiaj co mamy? Ja jadąc tutaj patrzyłem od Wapienicy na to pasmo gór, które jest bardzo mocno zalesione, jest bardzo dużo młodników. Jest też starodrzew. Także są to rzeczy wyssane z palce i bazuje się na emocjach ludzi żeby napędzić sytuację – twierdzi szef śląskich struktur związku „Wspólna sprawa”. Posłuchaj
Dodaje, że celem organizacji jest normalne eksploatowanie przyrody i wykorzystywanie jej odnawialnych źródeł.
Na transparentach umieszczonych przez tę stronę sporu czytamy: „leśnik i myśliwy prawdziwymi gospodarzami lasu” czy „nie chcemy więcej rezerwatów”.
Druga demonstracja
Ten postulat stoi w sprzeczności do tego, czego domagają się mieszkańcy popierający inicjatywę „Las wokół miast” skupiającą działaczy organizacji, których jednym z głównych haseł jest „stop wycinkom w lasach”. Ich petycję, skierowaną do minister klimatu, w sprawie uznania górskich lasów wokół Bielska-Białej za las o specjalnym znaczeniu przyrodniczym i zaprzestania planowej gospodarki, której celem jest pozyskanie surowca drzewnego podpisało ponad 10 tys. osób.
Zresztą na szerokie poparcie społeczne dla tego rodzaju działań wskazywała również biorąca udział dziś w demonstracji przed nadleśnictwem Magdalena Madzia z Lewicy Razem. – Ponad 70% społeczeństwa sprzeciwia się wycinkom – mówiła w trakcie demonstracji jeszcze przed spotkaniem z wiceministrem Dorożałą.
– Minister usłyszał nasze postulaty, zobaczył, że tutaj dzieje się wiele niedobrych rzeczy, no i z tego powodu tutaj jest – zaznaczał natomiast Jacek Zachara z inicjatywy „Las wokół miast”. Czego oczekuje od wiceministra? – Deklaracji, że nasze postulaty, że lasy mają być lepiej chronione, będą wysłuchane. To, że leśnicy deklarują różne rzeczy, to my już w takie bajki nie wierzymy… – przyznaje Jacek Zachara. Posłuchaj
Działacz Stowarzyszenia Olszówka, wchodzącego w skład inicjatywy Las wokół miast, mówi o zastraszającej wycince, o budowie leśnych autostrad. – Każdy kto chodzi po lesie to widzi i stąd mamy bardzo duże poparcie wśród ludzi. Bardzo szybko zebraliśmy 10 tys. podpisów pod petycją – przekonuje.
Przytaczam argumenty strony przeciwnej o tym, że kiedyś zbocza gór nad Bielskiem-Białą nie były tak zalesione, jak obecnie. – My rozmawiamy z ekipą, która ma w tym interes, bo zarabia na lesie. A my jesteśmy społecznikami, miłośnikami przyrody, chcemy dbać o las dla samego lasu i dla nas, dla następnych pokoleń – przekonuje Jacek Zachara.Posłuchaj
Co istotne, podkreśla, że o zasadności alarmu jaki wszczęła w sprawie wycinki drzew wokół Bielska-Białej inicjatywa „Las wokół miast” świadczą nie opinie, ale twarde dowody naukowców badających las, także w kontekście jego roli przeciwpowodziowej.
A jakie opinie usłyszeliśmy na spotkaniu z wiceministrem ze strony naukowców?
– Nie możemy pozwolić przejść do porządku dziennego nad tą katastrofą i musimy wyciągnąć z niej mądre wnioski, dokonać zmian w gospodarce wodnej, z którą silnie związana jest gospodarka leśna. Przykład Bielska-Białej i pobliskiego Andrychowa daje możliwość wypracowania nowoczesnych zasad ochrony wód w zlewniach górskich, w celu ochrony przed ekstremalnymi zdarzeniami, zarówno powodziami, jak i suszami – to fragment opinii prof. Mariusza Czopa z AGH w Krakowie.
– Od wieków beskidzkie lasy były przekształcane w wyniku gospodarki leśnej prowadzonej na tych terenach. Jednak w ostatnich latach zjawisko to znacząco postępuje. Pod pretekstem walki z zamieraniem świerków doprowadzono do wielkopowierzchniowych zrębów, odlesiając niejednokrotnie całe zbocza. (…) Prace leśne prowadzone na tak dużą skalę skutkują utratą siedlisk dla wielu wyspecjalizowanych gatunków. Odlesienie stromych górskich stoków znacząco zwiększa również ryzyko występowania osuwisk, które stanowią realne zagrożenie dla mieszkańców beskidzkich miejscowości – mówił dr Mariusz Wierzgoń, botanik z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.