Piłka nożna

Piłkarski dzień świstaka w Jaworzu

today02.11.2025 18:06

Tło
share close

Pamiętacie słynny, hollywoodzki film Dzień świstaka z Billem Murrayem? W Jaworzu kibice mogli poczuć się podobnie – bo to, co działo się na boisku, wyglądało jak powtarzająca się sekwencja zdarzeń. LKS Bestwina aż trzykrotnie wychodziła na prowadzenie, a Czarni Jaworze za każdym razem doprowadzali do remisu. Ostatecznie emocjonujący mecz średniaków tabeli zakończył się wynikiem 3:3, choć w końcówce gospodarze byli o włos od zwycięstwa.

Błyskawiczny początek i wymiana ciosów

Spotkanie rozpoczęło się od prawdziwego „gonga”, wyprowadzonego przez przyjezdnych. Już w 3. minucie błąd bramkarza Oleha Abrama wykorzystał Wojciech Wilczek, któremu pozostało tylko trafić w światło bramki. Gospodarze zareagowali błyskawicznie – w 8. minucie Krystian Makowski pewnie wykorzystał rzut karny i było 1:1. W 35. minucie ponownie błysnął Wilczek, który doskonale znalazł się przed bramką Jaworza, dając Bestwinie drugie prowadzenie. Tuż przed gwizdkiem na przerwę, mieliśmy klasyczny „gol do szatni”. Do remisu doprowadził Dariusz Sierota, wykorzystując idealne dośrodkowanie Michała Waszka.

Grabski w okienko, Brudny z głowy

Po zmianie stron scenariusz z pierwszej połowy się powtórzył, choć z mniejszą ilością bramek. W 55. minucie Hubert Matykiewicz zagrał do Piotra Grabskiego, ten zszedł do środka na prawą nogę i popisał się pięknym strzałem w samo „okienko” bramki Abrama. Jak to mówią – stadiony świata! Bestwina prowadziła 3:2, lecz zaledwie kilka minut później Dariusz Sierota ponownie udowodnił swoją klasę, udowadniając jak ważnym dla Czarnych jest zawodnikiem. Sierota zakręcił obrońcami na skrzydle, wykorzystał moment ich niezrozumienia  i dośrodkował wprost na głowę Daniela Brudnego – 3:3.

Szalona końcówka i szczęście Bestwiny

W ostatnich minutach inicjatywę przejęli gospodarze, którzy byli blisko przechylenia szali zwycięstwa. W doliczonym czasie gry piłka dwukrotnie do przechylenia szali wygranej na stronę Czarnych zabrakło centymetrów. Najpierw po sytuacyjnej główce Michała Brańki piłkę z linii bramkowej na poprzeczkę wybił obrońca gości. Zaś chwilę później, tym razem do mocnej główce Brudnego, piłkę z linii bramkowej wybijał inny z defensorów Bestwiny. Ekipa trenera Marcin Stefanowicza mogła odetchnąć z ulgą, bo do końca utrzymała remis.

Ostatecznie w Jaworzu mecz na podtrzymanie serii obu zespołów – trzeci z rzędu remis Czarnych i czwarty kolejny mecz Bestwiny bez porażki. Kibice z pewnością nie żałowali przyjścia na stadion, bo obejrzeli widowisko pełne emocji, goli i… deja vu.

Posłuchajcie wypowiedzi wyróżniających się postaci w obu drużynach: Dariusza Sieroty i Huberta Matykiewicza bezpośrednio po spotkaniu:



 

Czarni Jaworze – LKS Bestwina 3:3 (2:2)
0:1 Wilczek (3′)
1:1 Makowski (8′, k.)
1:2 Wilczek (35′)
2:2 Sierota (45′+3′)
2:3 Grabski (55′)
3:3 Brudny (63′)

Czarni Jaworze:
Abram – Adamczyk, Pustelnik, Brańka, Makowski, Jhonata (40′ Rycak), Matula, Waszek, Felipe, Sierota, Brudny (70′ Tkachuk)
Trener: Tomasz Wuwer

LKS Bestwina:
Kopeć – Markiel, Matykiewicz, Wójtowicz, Gala, Zelek (70′ Włodarczyk), Wilczek (70′ Michalak), Gawor (47′ Gacek), Pietrzyk, Sawicki, Grabski
Trener: Marcin Stefanowicz

Autor: Sebastian Snaczke