Jedna chwila wystarczyła, by życie czteroosobowej rodziny z Kaniowa zupełnie się zmieniło. W pożarze, który wybuchł 14 maja, spłonęło poddasze ich domu. Zniszczenia są poważne, a sytuację pogarszały ulewne deszcze i widmo niespłaconego kredytu hipotecznego.
Do zdarzenia doszło przy ul. Nad Łękawką. O zdarzeniu informowaliśmy na naszej stronie i na antenie. Przypomnijmy, służby otrzymały zgłoszenie o godzinie 11:40. Paliło się poddasze w domu jednorodzinnym. Z ogniem walczyło dziewięć strażackich zastępów. Jak relacjonowała Patrycja Pokrzywa, rzeczniczka Komendy Miejskiej PSP w Bielsku-Białej, mieszkańcy opuścili dom jeszcze przed przyjazdem strażaków. Jedna osoba została przebadana przez zespół ratownictwa medycznego, ale nie wymagała hospitalizacji.
Dzień po pożarze strażacy z OSP Lipowiec zabezpieczyli nadpalony dach budynku. Wciąż trwa ustalanie przyczyn zdarzenia.
Wnętrza wymagają kapitalnego remontu
W kilka dni po pożarze głos zabrał właściciel domu, Piotr. Opisał, jak wyglądał poranek 14 maja. Jego żona odpoczywała po nocnej zmianie, a on bawił się z synami w ogrodzie. Nagle wybuchł pożar.
– Żona zdołała się ewakuować, choć zatrucie dymem na długo zapisze się w naszej pamięci. Nasz dom – nasza przystań, nasze marzenie – uległ poważnemu zniszczeniu. Spłonął dach, zniszczone zostały instalacje, meble, całe wnętrza wymagają kapitalnego remontu – relacjonuje mężczyzna.
Rodzina mieszkała w tym domu od dziewięciu lat. Wkładali w niego wszystkie oszczędności i każdą wolną chwilę. Pożar przerwał prace wykończeniowe i zostawił ich z niespłaconym kredytem w wysokości blisko 100 tysięcy złotych.
"Będziemy wdzięczni za każdą pomoc"
– Choć sytuacja jest trudna, wciąż jesteśmy razem. To daje siłę. Będziemy ogromnie wdzięczni za każdą pomoc w odbudowie tego, co zniszczył ogień – podkreśla Piotr. Rodzina z Kaniowa liczy na wsparcie ludzi. Link do zbiórki znajdziecie tutaj.