Piłka nożna

Sebastian Gierat: Ten transfer odmienił oblicze zespołu

today20.11.2025 07:57

Tło
share close

Jeszcze we wrześniu wydawało się, że nad Milówką zebrały się czarne chmury. Seria niepowodzeń, spadek nastrojów i pytania o przyszłość trenera. To był trudny czas dla Podhalanki. Ale jak to w górach bywa – po burzy wyszło słońce. Zespół Sebastiana Gierata w końcówce rundy odzyskał rytm, pewność siebie i punkty, kończąc jesień na siódmym miejscu z dorobkiem 19 punktów.

Podhalanka Milówka z wiatrem w żagle po trudnym początku

Za Podhalanką Milówka emocjonująca runda jesienna, która dostarczyła kibicom całej gamy emocji – od frustracji po satysfakcję. Zespół Sebastiana Gierata po trzynastu kolejkach zajmuje siódme miejsce w tabeli Klasy Okręgowej Skoczów-Żywiec, zdobywając 19 punktów (pięć zwycięstw, cztery remisy, cztery porażki).

Wszystko, co musicie wiedzieć o jesieni w Klasie Okręgowej Skoczów-Żywiec (AKTUALIZACJA)

To bilans, który jeszcze kilka tygodni wcześniej wydawał się nierealny. Po serii meczów bez zwycięstwa Podhalanka znalazła się w strefie kryzysu, a media spekulowały o możliwej zmianie trenera Sebastiana Gierata. Te pogłoski szybko uciął jednak prezes klubu Bogusław Błaha, a drużyna odpowiedziała w najlepszy możliwy sposób – punktami i coraz lepszą grą.

Słów kilka o rundzie jesiennej Podhalanki Milówka…

– Za nami bardzo trudny rok w V lidze zakończony niestety spadkiem. Po spadku nie potrafiliśmy się mentalnie i psychicznie pozbierać na tyle szybko, by od razu rywalizować na poziomie ligi okręgowej. Chcieliśmy pozyskać kilku doświadczonych zawodników, którzy podnieśliby rywalizację i jakość w drużynie – niestety to się nie udało. Dopiero w trakcie sezonu dołączył do nas Andrzej Nowakowski i ten transfer w pewnym sensie odmienił oblicze zespołu.

Andrzej Nowakowski po transferze do Podhalanki: „Zespół ma duży potencjał piłkarski”

– Ale to też nie było tak, że graliśmy źle – w wielu meczach zabrakło nam po prostu szczęścia i skuteczności. Przegrywaliśmy mimo dobrej gry, a rywale karcili nas za każdą niewykorzystaną sytuację. Potrzebowaliśmy czasu, żeby udowodnić swoją wartość, ale wierzyłem w drużynę i wiedziałem, że ten kryzys przełamiemy. Szkoda, że runda już się skończyła, bo czuliśmy, że nasza forma idzie w górę.

Podhalanka Milówka, Bory Pietrzykowice, okręgówka Skoczów-Żywiec
Foto: Piotr Gancarczyk/Bory Pietrzykowice

Z czego można być zadowolonym?

– Najważniejsze jest to, że wyszliśmy z kryzysu razem. Były trudne momenty, było dużo presji i rozczarowań, ale ta drużyna nigdy się nie rozpadła. Trzymaliśmy się razem, zawodnicy walczyli co tydzień i krok po kroku odbudowali formę, pewność siebie i wiarę.

– Dla mnie to największa wartość – prawdziwy charakter zespołu objawia się w trudnych chwilach. A ta grupa pokazała, że ma serce i siłę, by iść dalej. Cieszy też fakt, że do drużyny udało się wprowadzić młodych zawodników: siedemnastoletnich Filipa Słowika i Dawida Tabacarza, którzy często odgrywali ważne role w meczach. Najlepszym strzelcem zespołu został z kolei Dominik Słowik, który jest dla nas dużym wzmocnieniem.

Czarny koń rundy jesiennej?

– Na pewno wartością dodaną naszej ligi są beniaminkowie – to w ostatnich latach rzadkość, żeby nowi tak dobrze się prezentowali. Zarówno Cukrownik Chybie, jak i LKS Leśna pokazali się z bardzo dobrej strony, szczególnie Cukrownik zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pod względem indywidualnych umiejętności wyróżniał się Ślemień, natomiast jeśli chodzi o organizację i pomysł na grę – zdecydowanie LKS Pogórze.

Wiemy, kiedy ruszy okręgówka. Trzeba będzie trochę poczekać

Największe rozczarowanie jesieni w „okręgówce”?

– Nie chciałbym oceniać żadnej drużyny krytycznie. Każdy zespół ma swoje problemy – większe lub mniejsze – i to one często decydują o końcowym wyniku. Ja zawsze patrzę przede wszystkim na siebie i swoją drużynę. Wymagania stawiam najwyższe właśnie tutaj, wewnątrz naszego zespołu.

Autor: Michał Czarniecki