Piłka nożna

Od marokańskiego snajpera po młodych z Żabnicy. Długa i egzotyczna przygoda Skałki

today06.10.2025 14:49

Tło
share close

W Żabnicy pamiętają jeszcze III ligę, tłumy kibiców i gole egzotycznego snajpera z Maroka. Dziś nikt już nie marzy o wielkiej piłce – zamiast tego jest spokój, praca z młodzieżą i klub, który stał się częścią lokalnej wspólnoty. Metal Skałka Żabnica przeszła długą drogę od sportowej euforii do mądrej codzienności.W Żabnicy pamiętają jeszcze III ligę, tłumy kibiców i gole egzotycznego snajpera z Maroka. Dziś nikt już nie marzy o wielkiej piłce – zamiast tego jest spokój, praca z młodzieżą i klub, który stał się częścią lokalnej wspólnoty. Metal Skałka Żabnica przeszła długą drogę od sportowej euforii do mądrej codzienności.

Sportowa sensacja w Gminie Węgierska Górka

Był rok 2009, kiedy niewielka Żabnica przeżywała swój piłkarski sen. Metal Skałka, prowadzony przez Adama Noconia – dziś szkoleniowca pierwszoligowej Pogoni Siedlce – awansował do ówczesnej, bardzo silnej III ligi. Dla trzytysięcznej miejscowości był to sukces na miarę historii. W tamtym czasie o klubie z gminy Węgierska Górka mówiło się nie tylko w regionie, ale w całym województwie. Zespół imponował organizacją, atmosferą i wynikami, a jego wizytówką był egzotyczny jak na beskidzkie realia napastnik – Marokańczyk Salaheddine Sibouih, który został królem strzelców rozgrywek IV ligi. 

Sezon 2010/2011 był kulminacją tamtej złotej ery. Skałka Żabnica należała do ścisłej czołówki III ligi śląsko-opolskiej i przez długie tygodnie realnie liczyła się w walce o awans. Jesienią piłkarze Adama Noconia imponowali regularnością i stylem, a przed końcem rundy mieli nawet pięć punktów przewagi nad Energetykiem ROW Rybnik. Ostatecznie to ROW zakończył sezon mistrzostwem, ale w Żabnicy wielu było ze swoich piłkarzy dumnych. Sezon zakończył się największym sukcesem sportowym w historii klubu – wicemistrzostwem III ligi i ogromnym uznaniem środowiska, a Skałka zapisała się w kronikach jako jeden z najlepszych zespołów z południa województwa.

LKS Metal Skałka Żabnica 2010
Metal Skałka Żabnica w sezonie 2009/2010 / fot. www.energetykrow.rybnik.pl

Od euforii po sportowe rozczarowanie

Rok później, w rozgrywkach 2011/2012, Skałka wciąż utrzymywała solidny poziom, kończąc sezon w środku tabeli – na dziesiątej pozycji, tuż za takimi markami jak Odra Opole, dziś pierwszoligowy klub. Mimo sportowej stabilizacji nad klubem zaczęły jednak zbierać się ciemne chmury. Coraz trudniej było udźwignąć koszty utrzymania drużyny, a wsparcie z zewnątrz stopniowo malało.W 2012 roku, w atmosferze rozczarowania i poczucia bezsilności, zarząd ogłosił wycofanie drużyny z III ligi. Ówczesny prezes Józef Żyrek nie krył goryczy:Gmina i radni nie chcą nam w niczym pomagać. To przecież III liga, prestiż dla całego regionu. Zamiast wsparcia – pretensje, że grają obcokrajowcy, a nie miejscowi chłopcy. Tylko jak utrzymać ten poziom bez zaplecza i pomocy?” Te słowa dobrze oddają klimat tamtych miesięcy – znużenie, frustrację i świadomość, że sen o wielkiej piłce w małej miejscowości powoli się kończy. Tak zamknął się jeden z najważniejszych rozdziałów w historii beskidzkiego futbolu – czas, który w Żabnicy do dziś wspomina się z dumą, nostalgią i lekkim żalem, a którego bodaj ostatnim symbolem pozostaje charakterystyczna, niebieska trybuna. 

Po latach refleksji – stabilizacja i lokalność

Od tamtej pory klub funkcjonuje w realiach bliższych codzienności niż marzeniom o trzeciej lidze. Z krótką przerwą w sezonie 2017/2018, gdy spadł na rok do A klasy, Metal Skałka Żabnica nieprzerwanie gra w lidze okręgowej. Bez rozmachu, ale ze stabilnością, której wcześniej brakowało.

– „Trochę wymusiła to ekonomia, a trochę sami chcieliśmy takiej zmiany. Postawiliśmy na swoich – na młodych, związanych z miejscowością chłopaków” – mówi nam Mariusz Krzus, członek zarządu, a w razie potrzeby, mimo 53-lat na karku – rezerwowy w zespole. – „To jest dobry kompromis. Nie trzeba dojeżdżać z Bielska czy dalej, a oni grają z poświęceniem, bo to ich klub.” – dodaje. 

Dziś Żabnica nie ściga marzeń o awansie. W czasach, gdy sport amatorski drożeje, klub stawia na racjonalne gospodarowanie. – „Zespół seniorski utrzymujemy dzięki kilku lokalnym firmom. To nie jest wielki budżet, ale wystarcza na sędziów, wyjazdy, bieżące utrzymanie. Dotacje z gminy idą głównie na młodzież – na trenerów, sprzęt, rozwój” – wyjaśnia Krzus. To właśnie stabilność i rozsądek stały się nową tożsamością klubu, który w czasach III ligi żył na wysokich obrotach. Teraz – jak mówią działacze – liczy się równowaga między pasją a możliwościami. Takie podejście przynosi czasem rezultaty, jak choćby podczas ostatniego ligowego spotkania z WSS Wisła (o nim więcej przeczytacie tutaj: Skałka pokazuje charakter. Wisła goniła, ale nie dogoniła). 

Młodzi, swoi, ambitni

Seniorska drużyna to dziś mieszanka młodości i lokalnych charakterów. W szatni dominują chłopcy, którzy wychowali się kilka ulic od boiska – znają każdy kamień i każdy zakręt drogi prowadzącej na trening. Średnia wieku oscyluje wokół dwudziestu lat, a wielu zawodników pamięta jeszcze czasy, gdy biegali tu jako trampkarze w za dużych koszulkach.– „Zespół jest bardzo młody – od 16 do 21 lat to większość kadry. Czasem popełniają błędy, ale to normalne. Dajemy im czas i szansę na rozwój” – mówi Mariusz Krzus, członek zarządu klubu. – „Najważniejsze, że to są swoi. Dla nich ta koszulka coś znaczy. Nie muszą dojeżdżać z Bielska, nie robią tego dla pieniędzy, tylko z pasji.

W tym procesie kluczową postacią jest trener Tomasz Sala, związany z regionem żywieckim. To szkoleniowiec, który potrafi połączyć wymagania z cierpliwością. – „Postawiliśmy na niego świadomie. To inteligentny, pracowity trener, który ma pomysł na tę drużynę. Wyniki punktowe nie zawsze to pokazują, bo kadrowo bywa różnie, ale widać postęp” – podkreśla Krzus. Sala uchodzi za trenera, który nie goni za „szybkimi punktami”, ale potrafi uczyć gry i charakteru. W Żabnicy chwalą go za spokój, komunikację i otwartość na młodych zawodników.

Klub ma też coraz solidniejsze zaplecze młodzieżowe – około 70–80 dzieci trenuje w różnych kategoriach wiekowych: od skrzatów po trampkarzy. Zajęcia prowadzą lokalni trenerzy, często byli zawodnicy Skałki. Działacze wierzą, że to inwestycja, która z czasem przyniesie owoce. – „Z tego coś będzie. Już mamy trampkarzy, młodzików, najmłodszych. To są dzieciaki z Żabnicy, z okolic. Niech rosną w naszym klubie – to nasza szkoła charakteru” – mówi Krzus. Dla wielu rodzin klub stał się naturalnym centrum życia – miejscem spotkań, integracji i wspólnego kibicowania. W weekendy wokół boiska robi się gwarno. Na trybunach rodzice, dziadkowie, czasem dawni piłkarze, którzy przychodzą zobaczyć młodych następców. I to właśnie ta codzienność – nie wyniki, a emocje i relacje – budują dziś prawdziwą wartość Skałki.

Derby, społeczność i tożsamość

Metal Skałka Żabnica pozostaje najwyżej notowanym zespołem w gminie Węgierska Górka, choć rywalizacja wewnątrz samorządu zawsze dodaje smaczku. W okolicy piłka to coś więcej niż sport – to lokalna duma i temat rozmów w sklepie, szkole czy przy remizie. – „Cisiec ma ambicje, Metal z Węgierskiej Górki też miał swoje momenty. Derby są zawsze emocjonujące, pełne ludzi i emocji. To coś więcej niż mecz” – śmieje się Krzus. Te spotkania mają swój rytuał: tłum pod górą, zapach kiełbasy z grilla, znajome twarze i dzieci biegające za piłką przy linii bocznej. W derbach nie liczy się poziom ligi, tylko emocje – a tych w Żabnicy nigdy nie brakuje. Oprócz ligowych potyczek rozgrywany jest także Puchar Wójta, czyli wewnętrzna rywalizacja klubów z gminy. Dla lokalnych kibiców to niemal święto – bo choć stawką jest symboliczny puchar, dla zawodników to kwestia honoru.

Bo Żabnica to dziś nie tylko wyniki i tabela. To miejsce, w którym wciąż czuć ducha tamtych lat, gdy piłka była wspólną sprawą całej wioski. Na treningach dzieci w zielonych koszulkach, rodzice z termosami herbaty, dawni działacze pilnujący porządku przy bramce. I wreszcie ci, którzy przez dziesięciolecia dbali, by piłka tu nie zniknęła. W czasach, gdy wiele małych klubów znika z mapy, często stając się zakładnikiem własnych sukcesów, Skałka pozostaje symbolem wytrwałości i społecznej energii. – „Nie stawiamy sobie nierealnych celów. Chcemy utrzymać się w okręgówce, dać szansę młodym i cieszyć się tym, co mamy. To jest nasza piłka, nasz klub, nasze miejsce” – podsumowuje Mariusz Krzus.

Autor: Sebastian Snaczke