Listeners:
Top listeners:
play_arrow
Radio BIELSKO Przeboje non-stop
play_arrow
Radio EXPRESS FM Prawdziwa Lokalna Stacja
play_arrow
Radio DISCO Zawsze w rytmie!
play_arrow
Radio MEGA Mega Przeboje!
play_arrow
Radio NUTA Same dobre nuty!
Filip Waluś, 21-letni piłkarz z Międzybrodzia Bialskiego, to dziś jedna z najjaśniejszych postaci rewelacyjnej Warty Poznań. Chłopak, który pierwsze piłkarskie kroki stawiał między górami a jeziorem, dziś zachwyca dojrzałością, pracowitością i stylem gry. Za jego sukcesem stoi nie tylko talent, ale też setki kilometrów pokonywanych z rodzicami, cicha determinacja i wiara, że z małej beskidzkiej miejscowości można ruszyć w naprawdę wielką piłkarską podróż.
Filip Waluś pochodzi z urokliwej Gminy Czernichów. Pierwsze lata życia spędził w Tresnej, a większość dzieciństwa już w Międzybrodziu Bialskim – między górami, wodą i boiskiem, które zna każde dziecko z okolicy. – Zaczynałem od gry na orliku w Międzybrodziu, po prostu z pasji. Przychodziliśmy po szkole, graliśmy do zmroku. Od tego się zaczęło – wspomina.
Międzybrodzie Bialskie to popularne miejsce dla organizatorów piłkarskich obozów. Piękne okoliczności przyrody, wspaniały krajobraz, dobre zaplecze, bliskość gór i jeziora – wszystko co potrzeba do spędzenia przez młodzież cennych, letnich chwil. Właśnie jeden z takich sportowych obozów, które zjechały się pod Żar, mocno w życiu młodego Filipa namieszał. – Kiedyś do Międzybrodzia przyjechała na obóz grupa z Tychów. Tak się złożyło, że my, miejscowi chłopcy zagraliśmy z nimi sparing. Wtedy to trener drużyny z Tychów – Damian Tauliczek powiedział, że widzi we mnie potencjał i zaprosił mnie do swojego zespołu. Od tego się zaczęło – opowiada Filip.
Od tamtego dnia życie młodego Filipa zaczęło się kręcić wokół piłki i… samochodu jego rodziców. Trzy razy w tygodniu, bez względu na pogodę, godzinę czy porę roku, ruszali w trasę do Tychów. Dobre sześćdziesiąt kilometrów w jedną stronę. Po szkole szybki obiad, torba z butami do bagażnika, a potem – podróż, która dla wielu byłaby nie do udźwignięcia. Dla Walusiów stała się codziennością. – Tata mnie woził, czasem mama, chociaż trochę się bała jeździć tak daleko. Ale jechali. Zawsze. To było ogromne poświęcenie z ich strony. Jestem im za to bardzo wdzięczny – mówi dziś Filip.
To właśnie wtedy zrozumiał, czym jest prawdziwe wsparcie. Bo gdy chłopak z małej miejscowości chce gonić marzenia, potrzebuje nie tylko talentu i ambicji, ale też kogoś, kto pomoże mu te marzenia dowieźć. W tym przypadku – bardzo dosłownie. Rodzice Filipa nie mieli za sobą sztabu menedżerów, nie dysponowali wielkimi pieniędzmi. Mieli za to nieograniczoną wiarę w syna i gotowość do każdego poświęcenia – byleby ich dziecko mogło robić to, co kocha.
– Dziś dopiero widzę, ile to musiało kosztować. Ile kilometrów, ile godzin, ile stresu. Wtedy człowiek po prostu się cieszył, że jedzie na trening, że może grać. Ale z perspektywy czasu – to był ich ogromny wysiłek. I bez nich pewnie nigdy bym nie zaszedł tak daleko – mówi młody zawodnik. Bo za każdym sukcesem młodego zawodnika stoi ktoś, kto go wiózł, czekał w samochodzie pod stadionem, dzwonił po treningu i pytał: „Jak poszło, synu?”. W historii Filipa Walusia ta cicha, rodzinna determinacja jest jednym z najpiękniejszych wątków. I to właśnie ona sprawiła, że chłopak z Międzybrodzia uwierzył, że nawet z małej beskidzkiej miejscowości można ruszyć w wielką piłkarską podróż.
W Tychach młody Filip spędził kilka lat. Lat pierwszych piłkarskich szlifów. Potem, w styczniu 2020 roku, przyszedł czas na kolejny krok – Rozwój Katowice, klub z tradycjami, który w przeszłości wychował wielu solidnych ligowców, a nawet prawdziwe, piłkarskie gwiazdy, pokroju Arkadiusza Milika. – Niestety trafiłem tam w najgorszym możliwym momencie. Po pół roku przyszła pandemia, rozgrywki zostały wstrzymane, a ja nie miałem gdzie grać.
Pojawił się plan by zmienić otoczenie i wrócić bliżej domu. – Nie chciałem tego, naprawdę. Wydawało mi się, że to krok w tył, że powinienem iść dalej, a nie wracać w rodzinne strony. Ale życie tak to ułożyło, że trafiłem do Rekordu. I dziś mogę powiedzieć, że to był strzał w dziesiątkę – wspomina Filip.
W Rekordzie Bielsko-Biała wszystko poszło bardzo szybko. Waluś od początku był zawodnikiem rozpatrywanym do gry w seniorskich drużynach. Mając ledwie 16 lat debiutował w trzecioligowym wówczas zespole. W sezonie 2021/22 był już jego, w praktyce, zawodnikiem pierwszego wyboru. Premierowy mecz w podstawowym składzie? Starcie z LKS Goczałkowice i boiskowe pojedynki z legendarnym Łukaszem Piszczkiem, który ledwie kilka tygodni wcześniej wrócił w rodzinne strony prostu z Dortmundu.
– Od początku byłem w pierwszej drużynie. To był czas, w którym bardzo dużo się nauczyłem – dyscypliny, profesjonalizmu, tego, jak wygląda dorosła piłka. Klub miał pomysł na siebie i na młodych zawodników. Każdy dostawał szansę, jeśli tylko był gotowy ją wykorzystać. – wspomina. Przez cztery lata w Rekordzie rozwinął się piłkarsko i mentalnie. – To był świetny okres, pełen pracy i dobrych ludzi. Z tamtej szatni mam mnóstwo przyjaciół. Do dziś utrzymujemy kontakt, piszemy po meczach, wspieramy się. Wtedy też uwierzyłem, że mogę grać zawodowo.
To właśnie w Rekordzie wypatrzyła go Warta Poznań – jeszcze wtedy klub z Ekstraklasy. – Byłem na testach zimą, poszło mi bardzo dobrze. Trener Dawid Szulczek od razu chciał mnie ściągnąć. Mimo, że było sporo innych propozycji, zdecydowałem się na Wartę. Podobał mi się ich pomysł na moją karierę. Wtedy Warta była w środku tabeli ekstraklasy. Nikt nie zakładał, że spadnie… No właśnie – Filip w zimie 2024 roku podpisał, obowiązujący od lata kontrakt z ekstraklasową Wartą. Podpisał z ekstraklasowiczem, by już w lecie, dołączyć do zdegradowanej do I ligi drużyny…

Tamten moment mógł być rozczarowaniem, ale Waluś nie narzekał. – Po fakcie każdy jest mądry. Trochę żałowałem, że nie wybrałem inaczej, ale uznałem, że to dobry klub, z dobrym planem. I miałem rację. Gram, rozwijam się, jestem w środowisku, które mi służy.
Pierwszoligowe doświadczenie Waluś zbierał ledwie rok. Przełożyło się ono na 24 ligowe mecze i 2 gole. Niestety Warta nie potrafiła ustabilizować sytuacji po spadku i w sezonie 2024/25 zaliczyła kolejną degradację, tym razem na poziom Betclic 2. Ligi. Tam, gdzie swoje miejsce miał też już wspomniany Rekord Bielsko-Biała.
W letnim okienku, po spadku na drugoligowy poziom przez Wartę przeszła prawdziwa rewolucja – restrukturyzacja, wymiana większości składu, ogromna niepewność jutra. Los Warty wisiał na włosku. Co ciekawe, nawet w obliczu tak trudnej sytuacji finansowej nikt w Poznaniu nie chciał słyszeć o odejściu Walusia i to pomimo bardzo dobrej oferty. Tę w lecie wystosował do Poznania Ruch Chorzów, prowadzony przez pamiętającego Filipa trenera Dawida Szulczka. Oferta została jednak bez mrugnięcia okiem odrzucona. Komunikat był prosty – to chłopak, na którym chcemy budować drużynę w nowych realiach.
– Nie jest tajemnicą, że były rozmowy. Ale Warta nie chciała mnie puścić, a ja nie chciałem robić z tego dramatu. Skoro klub we mnie wierzy, to znaczy, że mam tu coś do zrobienia. Wszystko w swoim czasie. – mówi Filip. To podejście zdradza coś ważnego o Filipie. Nie goni za sensacją, nie pędzi na skróty. – Staram się wszystko robić z zimną głową. Każdy tydzień to kolejny krok. W szatni mamy takie powiedzenie: najważniejsza jest droga, nie cel. I tego się trzymam.
Choć jeszcze kilka miesięcy temu w Poznaniu dominowały słowa „niepewność” i „restrukturyzacja”, dziś w Warcie słychać przede wszystkim jedno – entuzjazm, wielki entuzjazm i nadzieja na przyszłość. Zieloni są jedną z największych rewelacji obecnego sezonu drugiej ligi – w ostatnich dziewięciu ligowych spotkaniach wygrali aż osiem. Drużyna nie tylko punktuje, ale też imponuje stylem – intensywnością, pressingiem i odwagą w grze. Swoją bardzo ważną rolę w zespole odgrywa Filip Waluś, a najlepszym dowodem ostatnia ligowa kolejka, po której trafił do drużyny weekendu.
O osiągnięciach Poznaniaków nie sposób wspominać bez jednego nazwiska – Maciej Tokarczyk. Pochodzący z Bielska-Białej trener jest architektem dzisiejszych sukcesów Warty (jego sylwetkę bliżej możecie poznać tutaj: Tokarczyk z Bielska. Wrócił do domu i wywołał trzęsienie ziemi). Zapytaliśmy szkoleniowca o współpracę z Filipem Walusiem. Trener nie kryje uznania. – Filip to bardzo świadomy i pracowity zawodnik. Ma świetne podejście do obowiązków, jest maksymalnie skoncentrowany na każdym treningu, wie, czego chce i konsekwentnie do tego dąży. Takich piłkarzy trener po prostu chce mieć w zespole – mówi nam Tokarczyk.
Gdzie beskidzka dwójka zaprowadzi Wartę? Być może z powrotem na pierwszoligowe boiska. Zespół, który zajmuje dziś trzecie miejsce w ligowej tabeli, ma pełne prawo by o tym myśleć. Filip nie ukrywa, że ma taki sportowy cel – Tak, bardzo chciałbym wrócić z Wartą poziom wyżej, ale nie wybiegajmy za daleko. Myślę, że to marzenie nas wszystkich w szatni, ale dziś skupiamy się na pracy, krok po kroku chcemy dojść tam, gdzie nasze miejsce – mówi Filip.
A kiedy rozmowa schodzi na marzenia, uśmiecha się szerzej. – Chciałbym kiedyś zagrać w Barcelonie. To klub, któremu kibicuję od dziecka. Marzę o Lidze Mistrzów, o wielkich meczach, o tym, żeby sprawdzić się na najwyższym poziomie. Po to się trenuje i po to się marzy – dodaje.
Patrząc na drogę Filipa Walusia – od orlika w Międzybrodziu, przez kilometry pokonywane z rodzicami w drodze na treningi, po regularną grę w rewelacyjnej Warcie Poznań – trudno nie pomyśleć o jednym: ten chłopak po prostu wie, dokąd zmierza. Ma w sobie spokój, jakby był w piłce od dekady, a przecież dopiero zaczyna. I ma też ogień – tę wewnętrzną iskrę, która pcha go do przodu, niezależnie od warunków i przeszkód.
Nie mówi głośno o wielkich rzeczach, nie rozpycha się łokciami, nie ucieka w medialne frazesy. W jego słowach słychać pokorę, wdzięczność i świadomość, że w futbolu – jak w życiu – nic nie przychodzi za darmo. – Każdy tydzień to dla mnie kolejny krok. Nie szukam skrótów, po prostu robię swoje – mówi. Jest w nim coś bardzo góralskiego, beskidzkiego – pracowitość i skromność, a przy okazji wiara, że najlepsze dopiero przed nim. Patrząc jak gra, trudno oprzeć się wrażeniu, że ta historia dopiero się zaczyna.

Autor: Sebastian Snaczke
Betclic 2.Liga BTS Rekord Bielsko-Biała Filip Waluś Gmina Czernichów Warta Poznań
Codziennie od poniedziałku do piątku od 5:30 do 10.
close
Copyright Radio BIELSKO