powiat pszczyński

Henryk Kania otrzymał list żelazny, ale musi wpłacić 20 mln zł

today09.12.2025 19:29

Tło
share close

Sąd Apelacyjny w Katowicach podtrzymał dziś decyzję o wydaniu Henrykowi Kani listu żelaznego, ale podwyższył wysokość poręczenia majątkowego do 20 mln zł. Przedsiębiorca z Pszczyny podkreśla, że nie dysponuje takim majątkiem.

Henryk Kania jest podejrzany o kierowanie grupą przestępcza i wielomilionowe oszustwa. Prokuratura Krajowa wydała za nim list gończy. Były właściciel zakładów mięsnych w Pszczynie został zatrzymany w Argentynie i przebywa tam w areszcie domowym. Prokuratorzy starają się o jego deportację.  

Sąd Apelacyjny zgodził się z decyzją katowickiego Sądu Okręgowego z 28 października br., że wydanie Henrykowi Kani listu żelaznego może przyspieszyć wyjaśnianie upadku Zakładów Mięsnych Henryk Kania S.A. Podzielił też pogląd, że wygasły przesłanki do podtrzymywania stanu tymczasowego aresztowania. Nie zgodził się jednak z zażaleniem obrońców, którzy domagali się, by list żelazny nie był uwarunkowany poręczeniem majątkowym i podwyższył jego wysokość do 20 mln zł. Czas na wniesienie poręczenia jest do końca czerwca 2026 r. Henryk Kania uważa, że w świetle jego zażalenia decyzja Sądu Apelacyjnego jest niezrozumiała.

Jestem bardzo rozczarowany faktem, że sądy obu instancji praktycznie nie zweryfikowały dowodów, a tym samym prawdziwości stawianych mi zarzutów. W tej sytuacji aż do złożenia aktu oskarżenia nie mam realnych możliwości obrony. Przy czym nie wiadomo, kiedy akt oskarżenia powstanie, bo moje postępowanie ekstradycyjne może trwać latami. Zatem wyznaczając olbrzymią kwotę poręczenia, której nie mam możliwości spełnić, sąd podtrzymał status quo, który trwa już ponad pięć lat. Ten stan nie służy już nikomu poza prokuratorem, który nie musi konfrontować swoich twierdzeń z moimi zeznaniami. W ten sposób sąd ratuje prokuratora, jak i cały wymiar sprawiedliwości przed kompromitacją. Tylko to w żaden sposób nie prowadzi tej sprawy do końca – komentuje Henryk Kania.

Były właściciel zakładów mięsnych z siedzibą w Pszczynie podkreśla, że od wielu miesięcy podejmuje działania, by przyjechać do Polski i oczyścić się z zarzutów. – Na pewno będę walczył dalej – komentuje Henryk Kania.

Zakłady Mięsne Kania były potentatem na krajowym rynku

Zakłady Mięsne Henryk Kania, założone na początku lat 90. jako niewielka rodzinna firma w Pszczynie, wyrosły na jednego z największych producentów wędlin w kraju. Od 2012 r. były notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. W szczytowym okresie zatrudniały ok. 2000 osób. Odbiorcami Zakładów były największe sieci handlowe w Polsce i za granicą, jak Auchan, Carrefour, E-Leclerc, Intermarche, Lidl, Kaufland, Makro i Delikatesy Centrum. Wyroby, wielokrotnie nagradzane w branżowych konkursach i na targach, trafiły do prawie 7,5 mln gospodarstw domowych, czyli ponad połowy polskich domów.

Według Henryka Kani, początkiem problemów jego zakładów było nawiązanie współpracy z portugalskim koncernem Jerónimo Martins Polska, do którego należy największa sieć dyskontów w Polsce, licząca ponad 3800 sklepów Biedronka. Koncern – jak twierdzi Kania – wymusił współpracę na wyłączność, co doprowadziło do uzależnienia od niego pszczyńskich zakładów. Żądał tzw. wstecznych rabatów, które nie były uzgodnione w umowach. Spadająca w konsekwencji rentowność i rosnące zadłużenie przyczyniły się do upadłości przedsiębiorstwa.

Za podobne praktyki wobec ponad 200 dostawców Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na Jerónimo Martins Polska karę w wysokości ponad 723 mln zł – podają przedstawiciele Henryka Kani.

Autor: Izabela Janoszek