powiat bielski

Przyszłościowa inwestycja

today18.03.2024 20:17

Tło
share close

Powstały zbiorniki retencyjne, deszczowe ogrody, zielone wyspy i zielone wiaty przystankowe, a także ścieżka rowerowa. Czechowice-Dziedzice są już na finiszu realizacji dużego, wartego ponad 16 mln zł projektu. W reakcji na zachodzące zmiany klimatyczne, miasto stawia na zieleń oraz zagospodarowanie wód opadowych.

Inwestycje w ramach projektu zostały zrealizowane, w dużej mierze dzięki funduszom norweskim. Norwegia, a dokładnie Oslo – Zielona Stolica Europy 2019 roku – była też dla Czechowic-Dziedzic inspiracją. 

 
Zielonych ogrodów, które spotkaliśmy na dachach [w Oslo – dod.red.] może jeszcze nie będziemy w Czechowicach-Dziedzicach budować, z takim nasileniem jak to ma miejsce w nowych dzielnicach w Oslo, ale być może jest to pewne rozwiązanie na przyszłość. Być może jest to coś, do czego będziemy dążyć, żeby przynajmniej w jakimś niewielkim stopniu wynagrodzić przyrodzie to, że zajęliśmy jej miejsce – mówił dziś, na spotkaniu z norweskimi partnerami projektu, biolog i architekt krajobrazu, dr Waldemar Szendera. Posłuchaj
 
Na razie, w Czechowicach-Dziedzicach powstały zielone wiaty przystankowe, sadząc drzewa stworzono tzw. zielone wyspy, wybudowano zbiorniki wodne (jeden przy kościele św. Katarzyny, pozostałe po drugiej stronie DK1). To jednak, co najbardziej rzuca się w oczy, to ogrody deszczowe. Powstały w sześciu lokalizacjach. 
 
Jeden z nich stworzono tuż przy wybudowanej ścieżce rowerowej łączącej ulice: Falistą i Bestwińską. Dlaczego akurat tam? Inwestycja ma zapobiec przyszłym problemom, które mogą nastąpić, gdy sąsiadująca z ogrodem przestrzeń, która jest w rękach prywatnych, zostanie zabudowana.
Nastąpi problem spływu wód opadowych i konieczność ich odprowadzenia – mówi dr Szendera. Wtedy duży zbiornik będzie potrzebny. Mniejsze zbiorniki są już teraz regularnie wodą wypełniane. Posłuchaj
 
Podsumowując realizację projektu Waldemar Szendera jako największą jego wartość wskazuje jednak nie na konkretne inwestycje, a na potężną partycypację społeczną. Jak mówi, ludzie obserwowali co się dzieje, ale także bezpośrednio uczestniczyli w każdym z podejmowanych działań. Ważne jest również to, że jest wiele głosów krytycznych, które są przejawem wrażliwości środowiskowej mieszkańców – zaznacza biolog. 
 
Faktycznie, nie wszyscy mieszkańcy są zachwyceni wszystkimi inwestycjami.
Mikołaj Siemaszko z grupy Czechowiczanie dla przyrody opublikował ostatnio na swoim facebookowym profilu post dotyczący ogrodu deszczowego tworzonego w lesie Bażaniec. Stwierdził, że robienie tego typu inwestycji w miejscu naturalnej retencji i cennym przyrodniczo nie ma sensu, a wręcz niszczy środowisko. W jego opinii, to przykład tego jak pod płaszczykiem „ekologi” robi się z ludzi idiotów i niszczy środowisko naturalne
 
Zadaniem dr Szendery, powstanie ogrodu deszczowego w tym miejscu ma jednak sens. 
Wody, które spływają do zbiorników w dolinie Potoku Czechowickiego, spływają z pól. Jak wiemy, pola są dość mocno zeutrofizowane. Eutrofizacja to proces, który wzmagany jest przez nawożenie, przez intensywną uprawę. W związku z tym wody, które spływają do Potoku Czechowickiego, niosą potężny ładunek fosforu, azotu, potasu, również wapnia. Te pierwiastki przyczyniają się do tego, że w zbiornikach mamy częste zakwity glonów. Tak naprawdę ogrody deszczowe, w tym cykl kaskad, które są zaprojektowane w ramach tego ogrodu deszczowego, mają za zadanie wytracenie ładunku biogenów, które spływają do tych zbiorników wodnych. Tego naturalne procesy nie zrobią – tłumaczy dr Szendera. Posłuchaj

Napisane przez: Izabela Janoszek