Inne dyscypliny

Na krańcu wytrzymałości – Jarek Gonczarenko trzeci w legendarnym TOR450

today25.09.2025 19:00

Tło
share close

Po ponad pięciu dniach zmagań w ekstremalnych warunkach Jarek Gonczarenko wbiegł na metę TOR450 – Tor des Glaciers jako trzeci, dzieląc podium z Włochem Lorenzo Franco Santin. To osiągnięcie to nie tylko wynik sportowy – to historia pasji, cierpienia, mentalnej siły i bliskości z naturą, a w artykule podsumowujemy nie tylko sam start, ale także to, co kryje się “za kulisami” – w głowie, duszy i sercu ultra-biegacza.

Na szczycie lodowców — relacja z TOR450

450 kilometrów, ponad 32 tysiące metrów przewyższeń i limit czasu wynoszący 190 godzin. Tor des Glaciers, czyli mityczne TOR450, to jeden z najbardziej wymagających biegów górskich na świecie. W tej rywalizacji nie ma miejsca na przypadek – to starcie z samym sobą, ze zmęczeniem i naturą. Jarek Gonczarenko, pochodzący z naszego regionu biegacz, kilka dni temu podjął to wyzwanie. Przez pięć i pół doby toczył tę walkę, kończąc bieg i to w świetnym stylu. 

Przez większość trasy plasował się w czołowej piątce. Zmieniał się układ sił, jedni zawodnicy wypadali z powodu kontuzji lub kryzysu, inni walczyli o utrzymanie się na nogach w ekstremalnych warunkach. Gonczarenko konsekwentnie realizował swój plan, by ostatecznie na mecie w Courmayeur zjawić się po 135 godzinach, 56 minutach i 34 sekundach. Taki wynik dał niebywały sukces – trzecie miejsce w klasyfikacji, ramię w ramię z Lorenzo Franco Santinem. Obaj zawodnicy wbiegli razem, dzieląc podium, choć regulamin przypisał Jarkowi miejsce tuż za Włochem. Wynik? Wybitny – jeden z największych sukcesów polskiego ultra w ostatnich latach. Nasza redakcja spytała doskonałego biegacza o emocje, kilkadziesiąt godzin po biegu. Odpowiedź dość mocno nas zaskoczyła: 

  • cover play_arrow

    Na krańcu wytrzymałości – Jarek Gonczarenko trzeci w legendarnym TOR450 Sebastian Snaczke

Pasja, która prowadzi do celu — droga Gonczarenki

Żeby wejść na podium TOR450, trzeba mieć w plecaku doświadczenie, którego nie da się zdobyć w rok czy dwa. Przede wszystkim – kwalifikację do startu w tym prestiżowym biegu uzyskać może tylko ktoś, kto wcześniej ukończył zawody z tej serii na krótszym dystansie – Tor des Géants 330. Ten Jarek Gonczarenko ukończył w minionym roku. Jednak droga do prestiżowego TOR450 była znacznie dłuższa. To wiele lat regularnego treningu biegów górskich i ultra. To niezliczone, dla zwykłego śmiertelnika trudne do objęcia rozumem starty i wyzwania. Jak choćby to, po którym nazwisko Gonczarenko po raz pierwszy znalazło się w czołówce branżowych portali, gdy w 2021 roku pobił rekord szybkości przebycia Głównego Szlaku Beskidzkiego. Czas, w jakim zajęło mu pokonanie 500-kilometrowej trasy – bagatela 95 godzin. Zrobił to w swoim stylu: cicho, bez wielkiej pompy, ale z piekielną determinacją. W wywiadach podkreślał, że nie interesuje go sława ani sponsorzy na koszulce. On chce robić swoje. To podejście sprawiło, że w środowisku ultra cieszy się szacunkiem – jako zawodnik szczery, naturalny, autentyczny. I właśnie ta autentyczność, połączona z gigantycznym doświadczeniem, doprowadziła go do podium TOR450.

Jarek Gonczarenko
fot. archiwum własne Jarek Gonczarenko

Między bólem a transcendencją — co kryje ultrabieg

Bywają takie zawodowe zadania, które okazują się niespodzianką. Plan był prosty: napisać standardowy artykuł o sukcesie niezwykłego sportowca – rozmowa, kilka cytatów, relacja z biegu. Okazało się jednak, że z wywiadu wyszła fascynująca opowieść, wykraczająca daleko poza sport… Bo tego typu wyzwania – balansujące na granicy sportu i ludzkiej wytrzymałości – niosą w sobie wymiar transcendentny, wręcz metafizyczny. 

Dla większości ludzi to, co robią ultrasi, wydaje się niemożliwe. Wielodniowe biegi po górach, nocami w deszczu, śniegu, w ciemności. Gonczarenko przyznaje, że nie chodzi tu wyłącznie o wynik. To także podróż do własnego wnętrza – test psychiki i charakteru. To chwile, w których większość osób powiedziałaby „dość”. Ale właśnie wtedy zaczyna się prawdziwe ultra. To, co odróżnia Jarka od reszty, to umiejętność oswojenia bólu i przełożenia go na energię. 

W rozmowie o swoim wyczynie Gonczarenko mówi o „wewnętrznej ciszy”, która przychodzi po godzinach cierpienia, o pokorze, o wolności, o doświadczeniu, które jest czymś więcej niż bieg. Jest metafizyczną podróżą, którą trudno zrozumieć z zewnątrz, a którą Jarek Gonczarenko przeszedł jak mało kto. Posłuchajcie: 

  • cover play_arrow

    Na krańcu wytrzymałości – Jarek Gonczarenko trzeci w legendarnym TOR450 Sebastian Snaczke

Autor: Sebastian Snaczke