powiat bielski

Urzędnicze młyny mielą powoli

today05.10.2023 13:15

Tło
share close

Naszego słuchacza zalewa raz woda, a raz krew. I wygląda na to, że potrwa to jeszcze długo. To historia z Kóz. O co w niej chodzi?

Kilka lat temu słuchasz zaczął budować dom w Dolnych Kozach. W tym samym czasie na działkę obok ciężki sprzęt zaczął zwozić ziemię z budowy gminnej kanalizacji. W efekcie w najwyższym punkcie sąsiednia parcela podniosła się o dwa metry. Przy okazji zniszczone zostały stare dreny i przydrożny rów odprowadzające wodę. Skutek jest taki, że zostały zaburzone stosunki wodne, a na sucha dotąd działka naszego słuchacza jest permanentnie zalana.

Nasz rozmówca podkreśla, że przed rozpoczęciem budowy wykonał ekspertyzę, z której wynikało, że na jego działce do głębokości 3,6 metra nie ma wody. Teraz pojawia się już na głębokości 30 centymetrów. Potwierdza to kolejna ekspertyza, tym razem zlecona przez gminę, ale po kolei.

Kozianin zaznacza też, że to, co stało się na sąsiedniej parceli to zmiana ukształtowania terenu, na którą trzeba mieć zgodę wydaną przez odpowiedni organ. Takiej zgody nie było.

Nasz rozmówca zainwestował niemałe pieniądze w drenaż, ale niewiele to pomaga. Woda jak się pojawiła, tak jest. Poszedł też z prośbą o pomoc do gminy.

Wójt Jacek Kaliński potwierdza, że gminna ekspertyza, o której była mowa wcześniej potwierdziła naruszenie stosunków wodnych. Wydano więc decyzję zobowiązującą właściciela parceli z nawiezioną ziemią do przywrócenia jej do poprzedniego stanu. Osoba ta nie zmieściła się w wyznaczonym terminie, za co gmina nałożyła na nią karę. Od kary tej można się odwołać, bo to decyzja administracyjna.

– Nie zmienia to faktu, że należy podjąć działania zmierzające do poprawy sytuacji. Czekamy. Mam nadzieję, że właściciel działki, do której została wydana decyzja poczuje się na tyle odpowiedzialny, aby zatrzymać proces zalewania sąsiednich działek – mówi wójt. Posłuchaj

Rozwiązaniem byłoby tzw. wykonanie zastępcze, kiedy to gmina przywróciłaby działkę do właściwego stanu, a kosztami obciążyła jej właściciela. – Ale nie chcielibyśmy tego robić, bo to oznacza koszty i długotrwałe procedury, nieprzyjemne dla obu stron. Liczę więc, że rozsądek zwycięży – dodaje Jacek Kaliński.

Póki co – według naszych informacji – doszło do odwołania, więc czekanie jeszcze potrwa.

– My cierpimy, sąsiedzi cierpią, moje dzieci kaszlą, bo mamy wilgoć w domu. Nie chcę, żeby mój dom zgnił. A osoba, która zrobiła coś nielegalnie – i wszyscy o tym wiedzą – nie robi z tym nic – komentuje słuchacz.

Napisane przez: Beata Stekla