fot.:KM PSP Bielsko-Biała
Mamy setki zalanych domów. W znacznej mierze również w części mieszkalnej, nie tylko piwnicznej – mówi podsumowując trzy ostatnie, dramatyczne doby w powiecie bielskim starosta Andrzej Płonka.
Wody jest więcej niż w 2010 roku – podkreślał starosta po posiedzeniu powiatowego zespołu do spraw zarządzania kryzysowego. Samorządowcy, którzy wzięli udział w posiedzeniu przypominali, że powódź z 2010 roku była konsekwencją dwutygodniowych opadów deszczu. Tym razem do tragedii wystarczyła tylko doba intensywnych opadów.
–
Byliśmy przygotowani. Nasze zbiorniki retencyjne były prawie puste. Przyjęły tyle, ile mogły przyjąć – mówił starosta Andrzej Płonka.
Posłuchaj
– W Czechowicach-Dziedzicach wybudowaliśmy zbiorniki retencyjne o powierzchni 50 tys. metrów sześciennych. Co by było gdyby tych zbiorników nie było? – pytał z kolei retorycznie burmistrz Czechowic-Dziedzic Marian Błachut. – Nie ma takich wałów i takich rzek, które są w stanie taką [jak w miniony weekend – dod.red.] wodę przyjąć – podkreślał, zastanawiając się czy zbiorniki retencyjne nie powinny powstawać w górnym biegu rzek, by już tam zatrzymywać wodę.
Przez gminę Czechowice-Dziedzice przepływa aż pięć rzek: Wisła, Biała, Wapienica, Iłownica, Jasienica. Stąd prawdopodobieństwo powodzi jest w niej większe niż w innych miejscach.
Marian Błachut przypominał dziś w starostwie, że po powodzi z 2010 roku były zapowiedzi powstania planu ochrony dorzecza wód górnej Wisły. Wód, które gromadzą się na naszym terenie, a w sytuacji nawalnych opadów deszczu, zagrażają mieszkańcom. – Mamy powtórkę z historii, nie wyciągamy żadnych wniosków. To wszystko się rozmywa… – mówi dziś w bielskim starostwie samorządowiec.
W wyniku weekendowej powodzi na terenie gminy Czechowice-Dziedzice zalanych zostało ponad 350 posesji. 45 mieszkańców musiało opuścić swoje domy.
Posłuchaj
Głównie w rejonie ulicy Wierzbowej, ale również przy ul. Wodnej oraz Waryńskiego. W tych miejscach nieustannie pracują pompy dużej wydajności. Na miejscu są także dwie łodzie, którymi strażacy transportują w razie potrzeby mieszkańców.
Na szczęście woda w Iłownicy opada.