Kilkaset osób wzięło udział w IV Bielskim Marszu Równości. Tym razem nie było polityków. Choć polityczne postulaty, jak zwykle się pojawiły. „Drogi Donaldzie, drogi Władysławie, związki partnerskie teraz!” – usłyszeliśmy w trakcie krótkich przemówień na Placu Chrobrego.
Apel do Donalda Tuska i Władysława Kosiniaka-Kamysza dotyczy oczywiście projektu ustawy o związkach partnerskich. Projektu rządowego, którego uchwalenie blokuje jednak jeden z koalicjantów czyli PSL. Ustawa umożliwia noszenie wspólnego nazwiska przez pary (zarówno hetero i jak i homoseksualne), daje prawo do informacji medycznej o stanie partnera/partnerki oraz prawo do wspólnego rozliczenia się i dziedziczenia. Ustawa reguluje także sprawy dotyczące ubezpieczenia, mieszkania, ale też i pochówku osób żyjących w związkach partnerskich.
Ministra ds. równości Katarzyna Kotula miała pojawić się dziś w Bielsku-Białej. Z przyczyny osobistych, jak nam przekazano, nie mogła przyjechać. Była za to jej współpracowniczka, która poinformowała o „dobrych rozmowach z PSL-em, które będą kontynuowane po weekendzie”. Celem rozmów, jak podkreślała są: równe prawa, bezpieczeństwo osób LGBTQ+, ochrona przed dyskryminacją oraz godność i szacunek.
– To ustawa, na którą czekamy ponad 20 lat – usłyszeliśmy na placu.
Na Pigalu przemawiano kilka minut, po czym w rytm między innymi hitu „Freedom” George’a Michael’a uczestnicy marszu wyruszyli ulicami Bielska-Białej, by przede wszystkim się bawić. – To nasze kolorowe, radosne święto, idziemy walczyć o nasze prawa. Chcemy się uśmiechać i chcemy pokazać, że jesteśmy wesołymi ludźmi, takimi jak wszyscy i że chcemy być traktowani jak każdy – podkreślał Janek Gębala z Tęczowego Podbeskidzia, które za organizacją wydarzenia stoi. Posłuchaj
Wystąpienia na Placu Chrobrego usiłowała zagłuszyć grupa osób z Fundacji Życie i Rodzina. Przyszli z dużymi transparentami, między innymi z hasłem „stop pedofilii” oraz zdjęciami osób – jak informowano – homoseksualnych, które dopuściły się przestępstw wobec dzieci. Mieli do dyspozycji sprzęt nagłośnieniowy. Demonstrowali tuż obok osób, które przyszły na Pigal, by stąd wyruszyć w Marszu Równości.
Ta bliska odległość między oboma zgromadzeniami może dziwić. W tym tygodniu dwie manifestacje odbywały się w Bielsku-Białej również przed siedzibą nadleśnictwa. Tam dwie strony "barykady" dzieliło co najmniej 100 metrów. Na Pigalu było to co najwyżej 10 metrów.
– To jest nasze wydarzenie, które szykujemy od sześciu miesięcy, żeby wszystko było legalnie, żeby był świetny nastrój. Natomiast tuż przed naszym przybyciem okazało się, że policja zezwoliła na wejście na rynek spontanicznym kontrmanifestacjom, które mają ogromne banery z homofobicznymi treściami. Ja uważam, że to jest niedopuszczalne – komentowała Joanna Wolska z bielskiego Strajku Kobiet.
– Nadal homofobia ma się dobrze. Nadal hejt ma się dobrze i mowa nienawiści, która powinna być karana – mówiła inna z organizatorek Marszu Równości Magdalena Madzia.