Bielsko-Biała

Bielsko-Biała. Radny apeluje do prezydenta, aby wrócić do myślenia o spalarni

today10.11.2025 18:33

Tło
share close

Radny Roman Matyja (klub Jarosława Klimaszewskiego), podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Bielsku-Białej zaapelował do prezydenta, aby powrócić do pomysłu budowy spalarni. Stało się to w trakcie dyskusji na temat podwyżki opłaty śmieciowej.

Opłata ta pójdzie od nowego roku do góry, zmieni się też sposób jej naliczania. Od 1 stycznia będzie to 45 złotych od osoby. Obecnie bielszczanie płacą od gospodarstwa domowego, a stawka ta zależy od tego ile osób je tworzy. Są to osobne stawki dla gospodarstw 1-, 2-, 3-, 4-, 5-, 6- oraz 7- i więcej osobowych. 

Pomysł wybudowania spalarni w bielskiej Wapienicy, zakończył się referendum rozpisanym wiosną 2023 roku. Pytanie o spalarnię było jednym z trzech pytań, obok pytania o dofinansowania in vitro i ograniczenia ruchu na ulicach Zamkowej i 3 Maja. Frekwencja była zbyt niska, aby mogło być wiążące. Prezydent jednak zdecydował, że spalarni nie będzie. 

Polecamy przeczytać: Spalarnia nie powstanie. Prezydent podjął decyzję

Cztery elementy drogiego systemu

Wracamy do współczesności i ostatniej sesji, podczas której Roman Matyja wskazał, że na system gospodarki odpadami w Bielsku-Białej składają się cztery elementy: firma PreZero, która  odbiera śmieci i odwozi je na wysypisko, Zakład Gospodarki Odpadami, który odpowiada za ich przetwarzanie, trzy PSZOK-i oraz Wydział Gospodarki Odpadami Urzędu Miejskiego. 

Według radnego PreZero dostaje za swoją pracę 46 milionów złotych rocznie, ZGO 25 milionów, koszt prowadzenia PSZOK-ów to 13-15 milionów (także rocznie), a roczny koszt funkcjonowania wydziału to około 5 milionów. Do tego  dochodzą dodatkowe koszty, jak na przykład te związane z mobilną zbiórką ubrań i tekstyliów.
– W tym roku da to kwotę około 90 milionów złotych. W przyszłym roku koszt gospodarowania odpadami w Bielsku-Białej ma być o 16 milionów wyższy. Z czego to wynika? Z tego, że na rynku mamy deficyt spalarni mogących utylizować odpady, których – w cudzysłowie – nie da się zakopać w ziemi – mówił.

Aby koszty gospodarowania odpadami spięły się z tym, co wpływa z opłat pobieranych od mieszkańców można albo szukać oszczędności w systemie, albo obciążać bielszczan coraz wyższym podatkiem śmieciowym. Pierwsze jest praktycznie niewykonalne. Co zatem należałoby zrobić, aby uniknąć drugiego? 

Mają spalarnie – i nie wahają się ich używać

– W odpowiedzi jaką dostałem na moją interpelację padło jednoznaczne stwierdzenie – i wynika ono nie tylko z analizy bielskiego rynku, ale też rynku ogólnopolskiego – ceny utylizacji balastów, RDF-ów i tych śmieci, których się „nie da się zakopać” będą tylko rosły. Stąd mój apel: panie prezydencie należałoby się zastanowić, czy nie powrócić do myślenia o spalarni śmieci – radny zwrócił się do Jarosława Klimaszewskiego.
 
Jako argument podał ceny za wywóz odpadów w miastach, które posiadają taką instalację: Bydgoszcz – 27 złotych, Kraków – 35, Konin – 29, Poznań – 38 i Rzeszów – 35. 

– Miałem okazję uczestniczyć w prezentacji spalarni śmieci w Warszawie, takiej na miarę XXI wieku. Po jej wybudowaniu stolica, w której oddawanych jest 260 tysięcy ton śmieci rocznie, obniżyła opłaty za śmieci o 30 procent – dodał.

Do apelu przyłączył się radny Paweł Pajor (PO). – Jeżeli obecnie jest problem ze spalarnią proszę, żeby poważnie potraktować budowę biogazowni w Zakładzie Gospodarki Odpadami, gdyż to obniży trochę koszty. Nie chciałbym być świadkiem sytuacji, w której biogazownia zostanie zablokowana, a miasto – zamiast  produkować z odpadów gaz, będzie musiało wywozić je na zewnątrz. W tej chwili pojemność naszego wysypiska jest już na ukończeniu – i nie ma od tego odwrotu. Apeluję więc do radnych, żeby ponownie przemyśleli temat spalarni – mówił.
 
– Nie zaskakują mnie słowa panów. Jednak było referendum, a ja podjąłem pewne zobowiązanie – i jest ono aktualne. Nie mogę odwołać danego słowa. Natomiast logika, matematyka, ekonomia i gospodarka odpadami wskazują, że dzisiaj nie podnosilibyśmy cen, bo właśnie kończylibyśmy spalarnię, na którą były zapewnione środki i na którą byliśmy przygotowani budżetowo – odrzekł prezydent.  
– Nierzadko spotykałem osoby, czy to w sklepie, czy na ulicy, które dziękowały mi za decyzję w kwestii spalarni. Kiedy im mówiłem: „Będziecie więcej płacić”, słyszałem: „To będziemy”. I teraz mamy finał. Nikt się nie cieszy, bo podwyższenie kosztów życia nie jest dla nikogo przyjemne, ale fakty są nieubłagane – decyzje z przeszłości przynoszą efekty w przyszłości. To apel do tych, którzy byli przeciwko spalarni, a siedzą na tej sali i dziwią się, że opłaty śmieciowe idą do góry – dodał prezydent.

Zabrakło prezydenckiej decyzji?

Głos w sprawie zabrała także radna Aleksandra Woźniak (klub PiS)

– Panie prezydencie, jestem gorącym zwolennikiem demokracji bezpośredniej, ale decyzja w sprawie tak poważnej – gdzie dysponuje pan odpowiednim zapleczem technicznym do podjęcia decyzji – nie powinna być podejmowana w wyniku referendum. Trzeba było, po prostu, ją podjąć i wziąć za nią odpowiedzialność polityczną – mówiła.
 
– Panie radnej wtedy w radzie nie jeszcze było, więc może odświeżę pamięć: za referendum był cały klub PiS i chyba cała rada. Nie rozumiem tego podejścia, natomiast szanuję pani zdanie. Tak, mogłem być wtedy bardziej twardy i nie słuchać mieszkańców. Ale prezydenci generalnie tak raczej nie robią – te słowa prezydenta zamknęły dyskusję.

Autor: Beata Stekla