Pies umierał przy drodze. Zareagowali przechodnie
Stowarzyszenie As
Izabela JanoszekIzabela Janoszek

Pies umierał przy drodze. Zareagowali przechodnie

Wolę, żeby pies umarł na spacerze niż czekał na śmierć w domu – miał powiedzieć właściciel 13-letniego labradora. Dżeki prawie umarł przy drodze prowadząc swojego niewidomego „opiekuna”. Na szczęście, zareagowali przechodnie.Nadchodzi kolejna fala upałów. Warto w tym czasie pomyśleć o naszych czworonogach, dla których żar z nieba może okazać się śmiertelny. To historia ku przestrodze.

W stanie agonalnym trafił do lecznicy w Ustroniu 13-letni labrador Dżeki. Udało się go uratować, bo przechodnie, którzy zobaczyli, że pies leży przy drodze, nie pozostali obojętni. 
Dżeki od wielu lat prowadził swojego niewidomego właściciela z Bładnic (gmina Skoczów) do Zawodzia (w Ustroniu). To około 8-kilometrowa trasa. Pies ma chore serce, a w dniu, w którym wycieńczony przewrócił się, było ponad 30 stopni Celsjusza w cieniu! Mimo to właściciel chciał, by pies szedł dalej i odmawiał udzielenia mu pomocy. Przechodnie, którzy zobaczyli co się dzieje, nalegali...
 
- Próbowaliśmy namówić pana, żeby wsiadł z nami do auta i żeby udzielić pomocy temu psu. 5 minut stałam tam i patrzyłam jak pies po prostu odchodzi i pan nie chciał kompletnie współpracować. Skończyło się tym, że ten pan usiadł na tego psa i powiedział, że go nie odda - relacjonuje Agata Sikora. Posłuchaj Pani Agata widząc, że pies umiera, zdecydowała się zabrać go siłą. Samochodem przewiozła go do swojego salonu pielęgnacji psów. Tam zajęła się Dżekim wspólnie z mamą, która jest lekarzem weterynarii.
 
Jak opowiada pani Dorota Kostka, jasne było, że pies doznał udaru cieplnego. Pierwszy pomiar temperatury wskazywał ponad 41 stopni. Z Dżekim nie było kontaktu. PosłuchajPrzez ponad 2 godziny walczono, by temperaturę zbić. Pies był oblewany zimną wodą, dostał kroplówkę i leki.  
 
- Laliśmy na niego lodowatą wodę przez ponad 20-30 minut. Pies nie był w stanie otworzyć oczu, nie był w stanie podnieść się na łapach, a my podnosiliśmy mu głowę, by się nie utopił w wannie – opowiada pani Dorota. Posłuchaj Po schłodzeniu wodą w wannie i kroplówką oraz podaniu mu leków, Dżeki leżał cały wieczór nie ruszając się. 
Wstał dopiero następnego dnia… Zareagował na puszkę z jedzeniem! 
 
Dżeki nie wrócił do swojego dotychczasowego „opiekuna”. Ani on, ani jego rodzina nie chcieli podpisać zobowiązania, że ten prawie 14-letni pies, chory na serce, nie będzie już wychodził na długie spacery, zwłaszcza w upały. 
 
Historia ma swój szczęśliwy koniec. Dżekim zajmują się teraz wolontariusze Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt As z Ustronia. Mieszka w domu, w którym otoczony jest troskliwą opieką i miłością. 

Posłuchaj audycji:

Nagranie 1

Nagranie 2

Nagranie 3



Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!

Zobacz inne wiadomości tego autora: