W szpitalu leczą... larwami
Magda FritzMagda Fritz

W szpitalu leczą... larwami

W szpitalu wojewódzkim w Bielsku-Białej można skorzystać z nietypowego leczenia. Larwy muchy plujki są stosowane w poradni chirurgii ogólnej i naczyniowej. Mali specjaliści żywią się tylko bakteriami i martwą tkanką. Leczą trudno gojące się rany i bywają skuteczniejsze, niż chirurg i antybiotyki.

Są pacjenci, którzy decydują się na takie leczenie. Jednak, jak mówi lekarz z poradni Krzysztof Konop, dla innych jest to nie do przyjęcia. 

Lekarz podkreśla, że to terapia bezpieczna dla chorego. Szpital sprowadza larwy z Kędzierzyna-Koźla, gdzie hodowane są w sterylnych warunkach, na specjalnych matach. „Kiedy do nas trafiają ich temperatura wynosi miedzy 4,a 6 st. C. Są więc ospałe. Mają długość od 1,5 do 2 milimetrów. Kładziemy je na ranę i przykrywamy szczelnym opatrunkiem. Ciepło ciała i wilgoć powodują, że larwy zabierają się do pracy”- wyjaśnia chirurg.

Larwy oczyszczają ranę z martwych tkanek, rozpuszczając je przy pomocy wydzielanych przez siebie enzymów. Jednocześnie ich śluz zawiera biokatalizatory o charakterze antybakteryjnym i ułatwiającym gojenie. Jedna sesja trwa 72 godziny. "W ciągu tych kilkudziesięciu godzin larwy wykonują zadanie, które chirurgowi może zająć nawet kilka tygodni”- mówi dr Konop. Po tym czasie larwy osiągają wielkość nawet 12 milimetrów i są utylizowane. W czasie zabiegu pacjent odczuwa delikatne swędzenie. 

Larwoterapia stosowana jest m.in. w przypadkach stopy cukrzycowej lub u pacjentów z zainfekowanymi owrzodzeniami kończyn. Zabiegi nie są finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Pacjent musi sam za nie zapłacić. Jedna sesja kosztuje ok. 100 zł. 
 




Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!

Zobacz inne wiadomości tego autora: