
Nie ma miejsca dla Damiana
"Byliśmy wszędzie, pytaliśmy, dzwoniliśmy. Nigdzie nie ma dla niego miejsca, jak to możliwe? Co mamy zrobić, przecież nagle nie znikniemy?"- pyta zrozpaczona mieszkanka Szczyrku."Każdy chciałby mieć zdrowe mądre i ładne dziecko. Niestety, nie zawsze tak jest"- mówi Bożena Przybyła, mama 29-letniego Damiana ze Szczyrku, która walczy o miejsce dla niepełnosprawnego syna. Chłopak ma stwierdzone upośledzenie umysłowe w stopniu umiarkowanym, fizycznie jest sprawny. Przez ostatnie 4 lata uczęszczał na zajęcia do Środowiskowego Domu Samopomocy "Centrum" w Bielsku-Białej. Od stycznia jednak siedzi w domu, bo umowa z nim nie została przedłużona. Rodzice są załamani, nie zgadzają się z decyzją ośrodka.
"Wszystkie osoby, które tam pracują terapeuci powinni zdawać sobie sprawę, z jakimi osobami mają do czynienia. Wiele razy, kiedy mieliśmy uwagi dotyczące Damiana mówiłem, że powinni tak to zorganizować żeby jakoś te osoby mogły przez cały dzień funkcjonować. A to, że dochodzi do jakichś wybryków między nimi, to jest przecież normalne"- mówi ojciec chłopca Bogdan Przybyła.
Damian jest jedynakiem. "Zależy nam na jego integracji z ludźmi, tak żeby poradził sobie w życiu, kiedy zostanie sam"- mówi pani Bożena. W ośrodku chłopak uczestniczył w pracowniach terapii zajęciowej przez pół dnia- wychodził z domu rano, wracał po południu. "Byliśmy wszędzie, pytaliśmy, dzwoniliśmy. Nigdzie nie ma dla niego miejsca, jak to możliwe? Co mamy zrobić, przecież nagle nie znikniemy?"- pyta zrozpaczona kobieta. Posłuchajcie.
Rozetta Michnik, dyrektor Środowiskowego Domu Samopomocy "Centrum" mówi, że powodem nieprzedłużenia umowy z Damianem są jego agresywne zachowania, które stwarzają niebezpieczeństwo dla innych. Mieszkaniec Szczyrku uczęszczał do ośrodka od jesieni 2011 r. "Problem był od samego początku, próbowaliśmy pracować nad tym. Czasowe umowy były przedłużane"- mówi Michnik. Dodaje, że jest to decyzja 16-osobowego zespołu, który tworzą terapeuci ze wszystkich pracowni, psycholog, kierownik działu terapii i ona sama.
"W grupach mamy 7 podopiecznych, którzy są pod opieką jednego terapeuty zajęciowego. Siłą rzeczy w tej grupie są osoby z mieszaną niepełnosprawnością: na wózkach, z autyzmem, z głębszą niepełnosprawnością, które wymagają pielęgnacji w czynnościach samoobsługowych, a tym samym zaprowadzenia do toalety i pełnej obsługi. Wiąże się to z tym, że terapeuta musi wyjść z taką osobą, a reszta grupy zostaje wtedy sama"- mówi szefowa "Centrum".
Pracownicy ośrodka mówią, że próbowali różnych metod. Od września Damian brał udział w pracowniach, które sam sobie wybrał. Ostatecznie zgodzili się jednak, że nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa chłopakowi. Dobrym rozwiązaniem byłby opiekun, który zajmowałby się tylko nim, ale ośrodek nie jest w stanie mu tego zapewnić. Stąd decyzja o nieprzedłużeniu umowy.
Rodzice interweniowali w bielskim starostwie powiatowym, pod które podlega dom samopomocy. Wicestarosta Grzegorz Szetyński dobrze zna sprawę. "Wiele dokumentów opinii o Damianie jest sprzecznych. Zaczęliśmy to wszystko kompletować, wymaga to dokładnej pracy fachowców. Jesteśmy umówieni z lekarzem prowadzącym Damiana, zrobiliśmy kilka spotkań w szerokim gronie: z przedstawicielami szczyrkowskiego ośrodka pomocy społecznej, pracownikami "Centrum" i naszego Powiatowego Centrum Pomocy Rodziny"- mówi wicestarosta. 29-latkowi zaproponowano udział w programie realizowanym przez PCPR, finansowanym ze środków unijnych. Pomoc ma polegać na przydzieleniu asystenta osoby niepełnosprawnej. Jak konkretnie ma to wyglądać, jeszcze nie wiadomo. "Będziemy nad tym pracować konsultować"- mówi wicestarosta Szetyński.
Rodzice Damiana nie zgadzają na to. Ich zdaniem oznacza to, że chłopiec znowu większość czasu będzie spędzał w domu.
Jan Chmiel z bielskiego stowarzyszenia "Teatr Grodzki", które od lat zajmuje się m.in. osobami niepełnoprawnymi umysłowo mówi, że problem jest w całym kraju. "Jest luka między warsztatami terapii zajęciowej, na których przygotowuje się osobę do podjęcia pracy zawodowej, a środowiskowymi domami pomocy. Jeśli ktoś nie rokuje, że podejmie pracę odsyłany jest do domu pomocy. Nie ma u nas w Polsce czegoś pośredniego"- mówi Chmiel.
Posłuchaj audycji:
Nagranie 1