Kilkadziesiąt godzin bez odpoczynku, ale opłaciło się
Fot. Fakty Oświęcim
Beata SteklaBeata Stekla

Kilkadziesiąt godzin bez odpoczynku, ale opłaciło się

Wędrował przez Beskidy przez 39 godzin. W tym czasie nie spał. Z gór zszedł w bielskiej Straconce. Po co to zrobił?Michał Łygan z Zaborza zaczął wędrówkę w Luboniu Wielkim, w piątek nad ranem. Około 3:00 wszedł tam na liczący 135 kilometrów Mały Czerwony Szlak Beskidzki. Potem konsekwentnie zdobywał kolejne punkty trasy, aby zakończyć wędrówkę wczoraj przed 19.00 w Bielsku-Białej.

Michał jest członkiem Stowarzyszenia Pozytywni. Na ostatnim etapie szlaku towarzyszyli mu dwaj inni członkowie tej organizacji - Sławomir Momot i Mirosław Semik. Michał jest też żołnierzem jednostki wojskowej Nil w Krakowie. 

W góry ruszył, aby pomóc 4-letniemiu Adasiowi Tadychowi z Osieka w powiecie oświęcimskim. Adaś cierpi na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce, zespół Westa i znaczne upośledzenie intelektualne. Michał poprzez swoją wędrówkę chciał zwrócić uwagę na problem i nakłonić jak największą liczbę ludzi do wsparcia leczenia i rehabilitacji chłopca datkiem (link do zbiórki TUTAJ).

Michał ocenia szlak jako "super" i dodaje, że najtrudniejszym momentem była noc. Posłuchaj

To jeszcze nie koniec wyzwania. Michał Łygan przejdzie tę samą trasę w jeszcze trzykrotnie: latem, jesienią i zimą. Celem każdej wędrówki jest zebranie 5 tysięcy złotych dla Adasia. Dzięki temu chłopiec ma zyskać 20 tysięcy na swoje zdrowotne potrzeby. Po pierwszej wyprawie 4-latek dostanie specjalistyczne łóżko.

Żołnierz z Zaborza nie po raz pierwszy zaangażował się w tego typu akcję. O jego poprzednich wyczynach pisaliśmy TUTAJ

Obecna akcja odbywa się pod hasłem "Cztery pory roku dla Adama, czyli Mały Czerwony Szlak Beskidzki na raz".







Posłuchaj audycji:

Nagranie 1



Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!

Zobacz inne wiadomości tego autora: