Zarzuty, kłótnie i głosowanie na "nie". Pierwsza taka sesja
Robert FraśRobert Fraś

Zarzuty, kłótnie i głosowanie na "nie". Pierwsza taka sesja

Podczas środowej sesji Rady Miejskiej w Andrychowie Beata Smolec nie uzyskała wotum zaufania ani absolutorium za wykonanie budżetu za 2024 rok. To wydarzenie może mieć poważne konsekwencje dla dalszego funkcjonowania władz w mieście.

Gorąca debata

 
Debata nad oceną pracy burmistrz przerodziła się w emocjonalną wymianę zdań. Choć nie brakowało rzeczowych wystąpień, pojawiały się też zarzuty dotyczące braku transparentności, stylu zarządzania i narastających napięć w relacjach między burmistrz a częścią radnych.
W głosowaniu nad wotum zaufania – poprzedzonym prezentacją raportu o stanie gminy oraz wystąpieniami mieszkańców – tylko 8 radnych poparło burmistrz. Przeciw było 10, a 3 osoby wstrzymały się od głosu. To oznacza, że Beata Smolec nie uzyskała wymaganej większości. W kolejnym głosowaniu, dotyczącym absolutorium, również nie zyskała wystarczającego poparcia – mimo dwóch pozytywnych opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej. Za absolutorium było 7 radnych, przeciw 9, a 5 wstrzymało się od głosu. Rada przyjęła uchwałę o nieudzieleniu absolutorium – 11 radnych było za jej podjęciem.
 

Burmistrz o swoich staraniach

 
Podczas sesji Beata Smolec odniosła się do krytyki i próbowała przekonać radnych, że jej działania mają na celu dobro gminy. – Nie ukrywam, że te decyzje są dla mnie trudne. Od początku kadencji pracuję na rzecz mieszkańców i staram się wypełniać swoje obowiązki rzetelnie. Wiem, że podejmowanie decyzji, które nie wszystkim się podobają, wiąże się z konsekwencjami, ale zawsze kieruję się dobrem gminy – mówiła. Podkreślała, że zarządzanie samorządem to proces wymagający odwagi i konsekwencji. – Nie wszystko da się zrobić od razu. Budżet to nie tylko liczby, to przede wszystkim odpowiedzialność za ludzi, inwestycje, bezpieczeństwo i rozwój. Mam nadzieję, że mimo dzisiejszych decyzji, nie zatrzymamy tego procesu – dodała.
 

Krytyka radnej

 
Z kolei radna Alicja Studniarz była jedną z osób, które najostrzej krytykowały działania burmistrz. Jej wystąpienie odbiło się szerokim echem wśród zgromadzonych na sali. – Mieszkańcy oczekują otwartości i szacunku. Zbyt wiele decyzji zapada poza radą, bez konsultacji, bez rzetelnej informacji. Trudno współpracować, kiedy czujemy się ignorowani – mówiła. Zarzuciła burmistrz, że zbyt często ważne informacje docierają do radnych w ostatniej chwili lub w sposób niepełny. – Jako radni nie jesteśmy tylko figurantami. Naszym obowiązkiem jest kontrola i reprezentowanie głosu mieszkańców. A ten głos coraz częściej mówi: dość – stwierdziła.
Alicja Studniarz odniosła się także do napięć, jakie narastały przez ostatnie miesiące. – Nie możemy udawać, że wszystko jest w porządku. Jeżeli mamy iść dalej jako wspólnota, potrzebna jest zmiana podejścia, dialog i wzajemny szacunek. Tego niestety w pracy pani burmistrz brakuje – powiedziała.
 

Co dalej?

 
Choć skutki prawne obu decyzji są ograniczone, ich znaczenie polityczne jest istotne. Obecna burmistrz nie ma większości w radzie, a głosy sprzeciwu wobec jej działań były liczniejsze niż te poparcia. W kuluarach coraz głośniej mówi się o możliwości zorganizowania referendum w sprawie jej odwołania. Na razie jednak najbliższe tygodnie pokażą, czy możliwe będzie odbudowanie zaufania i prowadzenie skutecznej polityki w gminie.
 


Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!

Zobacz inne wiadomości tego autora: