Dziki poturbowały panią Annę. Będzie odstrzał, "nie ma innej możliwości"
Izabela JanoszekIzabela Janoszek

Dziki poturbowały panią Annę. Będzie odstrzał, "nie ma innej możliwości"

Zostałam zaatakowana przez lochę z młodymi, trafiłam do szpitala. Jestem poobijana i w szoku. Dziki są tam codziennie, a władze nic nie robią – napisała do naszej redakcji mieszkanka ulicy Lipnickiej w Bielsku-Białej. Pani Anna zaznacza, że nie zabiega o odstrzał zwierząt. Co zatem może zrobić urząd miejski i co zamierza? Sprawdziliśmy.Anna Tatara mieszka na osiedlu w Lipniku, dzielnicy miasta położonej w bezpośrednim sąsiedztwie lasów. Dziki, ale też sarny wstrzymujące ruch na przykład na ul. ks. Brzóski to w tym rejonie sytuacje nagminne i w pewien sposób naturalne. Zwierzęta i ludzie żyją po prostu koło siebie. W znakomitej większości to współistnienie przebiega w miarę harmonijnie, chociaż zwierzętom przybywa przeszkód: dróg i płotów, które jakoś trzeba pokonać, przemieszczając się z jednej leśnej „wysepki” na „drugą”. 
 
Mieszkańcy, z reguły widokiem zwierząt, są zachwyceni. Choć bywa, że zabiegają o „usunięcie” ze swojej posesji lisa, sarny czy jelenia i dochodzi do sytuacji kuriozalnych. Tym razem jednak doszło do sytuacji niebezpiecznej. 
 
Bliskie spotkanie z dzikami
 
Pani Anna wybrała się na wieczorny spacer ze swoim psem. Szła, jak zwykle, odnogą ulicy Lipnickiej. Tam, gdzie jest z reguły spokojnie i w miarę cicho. Pewnie też dlatego na wyprawę „na stołówkę” do znajdującego się w pobliżu drogi sadu, wybrały się w tym samym czasie dziki. A dokładniej locha z młodymi. Kiedy kobieta je zobaczyła, po prostu - jak mówi - ją zamurowało. Stała w bezruchu. Po chwili, chcąc chronić płochliwego psa, przesunęła się tak, by zasłonić czworonoga. Wtedy pies zaszczekał, a spłoszone młode dziki ruszyły. Dzikie zwierzęta podcięły nogi pani Annie i przewróciły ją. Wszystko działo się błyskawicznie.Posłuchaj
 
Dziki uciekły, przez dziurę w siatce, do ogrodu (tam, gdzie nie brakuje jabłek). Natomiast mieszkanka ulicy Lipnickiej, poobijana i przestraszona, wezwała pogotowie. Karetka zabrała ją na SOR, gdzie została przebadana. Na szczęście, okazało się, że nie doznała poważniejszych obrażeń. Lekarz stwierdził stłuczenie kręgosłupa i prawego kolana. Strach jednak po tym zdarzeniu pozostał…
 
- Od tego czasu już tędy sama nie przejdę, nawet z psem, bo się boję – przyznaje nasza rozmówczyni. Takie bliskie, nieprzyjemne spotkanie z dzikami miała - do tej pory - tylko pani Anna. 
 Jednak w zeszłym roku zwierzęta atakowały również psa jej sąsiadów. Zarówno rok temu, jak i w tym roku, pani Anna kontaktowała się z Urzędem Miejskim w Bielsku-Białej, prosząc o interwencje.
- Tą drogą spacerują matki z dziećmi, dzieci jeżdżą na rowerach. Ostatnio spotkałam tutaj panią o kulach, która na pewno nie zdołałaby się obronić – argumentuje nasza rozmówczyni.

Jakiego działania od władz miasta oczekuje? - Odłowienia i wywiezienia dzików gdzieś do lasu – mówi.
Na dziki narzekają też ci, którzy mają zryte przez te zwierzęta ogrody i podziurawione płoty oraz ci, którzy widzieli dziki z daleka i obawiają się, że kiedyś staną im na drodze.
Na ul. Lipnickiej spotykam inną z mieszkanek, która wyszła na spacer z psem. - Wszyscy chodzimy tu ostrożnie, bo wiemy, że są, że krążą wokół nas. No, ale z drugiej strony, no co z nimi… wyganiać je? Jak to my wchodzimy w ich teren? - pyta retorycznie. Posłuchaj
 
Co w sprawie dzików można zrobić?
 
Jakie więc możliwości działania mają władze miasta? Co mogą zrobić, dbając o bezpieczeństwo mieszkańców? Z tym pytaniem najpierw zwróciłam się do Sławomira Łyczki z ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt Mysikrólik, który od lat pomaga zwierzętom w Bielsku-Białej.
 
- No, niestety dzik to gatunek, który ma wyjątkowego pecha w tym okresie, ponieważ w związku Afrykańskim Pomorem Świń, jest wiele obostrzeń wobec tych zwierząt i nie wolno przemieszczać dzików. Musimy więc zdawać sobie sprawę, że odłów dzików wiąże się z ich eutanazją czyli uśmierceniem. Każdy odłowiony dzik musi być uśmiercony – podkreśla Sławomir Łyczko. Posłuchaj
 
Czy są jakieś inne metody „przekierowania” dzików, na przykład, ze szlaku wiodącego z koryta potoku Niwka na ulicę Lipnicką, a później do sadu ogrodzonego podziurawioną siatką?
- To co może przynieść efekt w przyszłości, to jest grodzenie posesji siatkami, które dziki nie będą w stanie rozerwać swoimi ryjkami. Stawianie ogrodzeń z metalowymi przęsłami, które uniemożliwią wejście „na stołówkę” – mówi Sławomir Łyczko. Na takie ogrodzenia jednak nie każdego stać.
Zapewne będą powstawać coraz solidniejsze, ale to proces, który zajmie jeszcze długie lata.
 
Kolejnym sposobem jest odstraszanie dzików, tak jak to się robi względem niedźwiedzi, gumowymi kulami. To jednak również działanie długotrwałe. Ktoś musiałby takiego zadania się podjąć (ludzie z Mysikrólika jeszcze tego nie robili, ale takiej ewentualności nie wykluczają). Trzeba byłoby zadać zwierzęciu ból, dzik musiałby poczuć się zagrożony, wtedy taki teren powinien opuścić. Całą operację należałoby byłoby prowadzić cyklicznie, oczywiście zachowując wszelkie środki ostrożności. 
To rozwiązanie długotrwałe, zapewne kosztowne, ale – jak podkreśla mój rozmówca – takie, które będzie procentować w przyszłości. - Bo jeśli uśmiercimy jakąś liczbę dzików, problem pojawi się w kolejnych latach. One szybko się odradzają – zaznacza Sławomir Łyczko. 
 
Ratusz: pracujemy nad rozwiązaniem problemu
 
Problem nie jest nowy i nie dotyczy tylko Lipnika, ale również Straconki, czy osiedla Złote Łany – mówi nam naczelnik wydziału zarządzania kryzysowego w Urzędzie Miejskim w Bielsku-Białej Krzysztof Gałuszka. Zaniepokojeni mieszkańcy dzwonią i piszą do urzędu lub zgłaszają straży miejskiej przypadki obecności dzików blisko ich domów. 
Czy domagają się odstrzału? Krzysztof Gałuszka zaprzecza. Mieszkańcy chcą, by po prostu jakoś problem rozwiązać. Dzików jest coraz więcej w lasach, w obwodach łowieckich i – jak można wnioskować z relacji bielszczan – również na terenach zamieszkałych przez ludzi, takich jak rejon osiedla przy ulicy Lipnickiej. 
- Pracujemy nad decyzją o odłowieniu i odstrzale redukcyjnym, bo nie ma innej możliwości – mówi naczelnik.
 
Jak argumentuje, możliwości działania urzędu są bardzo ograniczone. Ze względu na zagrożenie ASF i zakaz przemieszczania dzików, wyłapanie i przeniesienie dzików w inne miejsce, dalekie od ludzkich siedlisk, jest niemożliwe.
Pracownicy urzędu rozdają właścicielom posesji, którzy skarżą się na obecność dzików w swoich ogrodach, repelenty. Ten sposób odstraszania, nie przynosi jednak oczekiwanych skutków. Dziki do tych zapachów, z czasem, się przyzwyczajają. Rozważane i konsultowane jest jeszcze zastosowanie oprysków. Wcześniej trzeba mieć jednak pewność, że będą one bezpieczne zarówno dla zwierząt, jak i ludzi. Nie wiadomo czy i na ile będzie to (opryski) sposób skuteczny. 
Odstraszanie zwierząt gumowymi kulkami, Krzysztof Gałuszka zdecydowanie odrzuca. Ze względu na bezpieczeństwo osób postronnych.
 
Równocześnie pracownicy urzędu planują wznowić akcję edukacyjnej, która miałaby przypominać mieszkańcom jak się zachowywać w sytuacjach niebezpiecznych i co robić, aby do tych sytuacji nie dochodziło, by nie wywabiać dzików i innych zwierząt z lasu. A takim wabikiem jest dostępne pożywienie. Na „ścieżce dzików” przy ulicy Lipnickiej, na terenie ogrodu, do którego uciekły zwierzęta, które „przebiegły” po pani Annie, zauważyłam kromki chleba. Czy ktoś je dokarmia? Czy też zwierzęta znalazły chleb w okolicy, przy otwartym śmietniku?
 
Będzie odstrzał
 
Decyzja o odłowieniu i uśmierceniu dzików czyli odstrzale redukcyjnym jeszcze nie zapadła, ale należy się jej spodziewać. Rozmowy z zarządem okręgowym Polskiego Związku Łowieckiego w Bielsku-Białej w tej sprawie są zaawansowane. 
Jaka będzie skala odstrzału? - To będzie zależało od łowczego okręgowego -  podkreśla Krzysztof Gałuszka. W pierwszej kolejności odłowione zostaną dziki, które zadomowiły się w Lipniku. 
 
Naczelnik wydziału zarządzania kryzysowego zaznacza, że bielscy myśliwi nie są skorzy do odstrzału dzików bytujących poza obwodami łowieckimi, obawiając się napiętnowania ze strony części mieszkańców. - Jednym dzik przeszkadza. Drudzy nie chcą absolutnie, by został uśmiercony -  mówi nasz rozmówca.
W zeszłym roku umowa na odstrzał zwierząt była podpisana z myśliwym z województwa małopolskiego. Myśliwi z bielsko-bialskiego okręgu nie chcieli się zadania podjąć.
 
Naczelnik Gałuszka przypomina również, że w przypadku zagrożenia ludzkiego życia bądź zdrowia, broni palnej mogą użyć policjanci. I to policję, w sytuacjach niebezpiecznych należy wezwać. Oczywiście, jeśli tylko zdążymy to zrobić, w chwili gdy napotkamy szarżującego dzika...
 

Posłuchaj audycji:

Nagranie 1

Nagranie 2

Nagranie 3



Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!

Zobacz inne wiadomości tego autora: