Każdy ma swojego kandydata, czyli polityka na balkonie
nadesłane na skrzynkę redakcyjną
Beata SteklaBeata Stekla

Każdy ma swojego kandydata, czyli polityka na balkonie

Na balkonie mieszkania na jednym osiedli w Bielsku-Białej zawisł baner promujący kandydata na prezydenta RP. Jedna ze słuchaczek zgłosiła nam, że mimo interwencji nie doczekała usunięcia reklamy. Co na to spółdzielnia?Jak to zatem z tymi bannerami jest? Czy prezentowanie w budynku wielorodzinnym, ale na własnym balkonie swoich sympatii politycznych jest dozwolone? Okazuje się, że zewnętrzna część balkonu jest traktowana jako elewacja, czyli część wspólna, zatem na wywieszenie banneru trzeba mieć zgodę zarządcy nieruchomości. 

Podpada to pod art. 110 §1 Kodeksu wyborczego, który mówi, że: "Na ścianach budynków, przystankach komunikacji publicznej, tablicach i słupach ogłoszeniowych, ogrodzeniach, latarniach, urządzeniach energetycznych, telekomunikacyjnych i innych można umieszczać plakaty i hasła wyborcze wyłącznie po uzyskaniu zgody właściciela lub zarządcy nieruchomości, obiektu albo urządzenia."

Skoro już do tablicy została wywołana Karpacka Spółdzielnia Mieszkaniowa zapytaliśmy o banner jej prezesa - Jerzego Skwarka. 

Szef KSM zaznacza, iż zarząd spółdzielni zdecydował, iż przy okazji obecnych wyborów prezydenckich, nie będzie udostępniał zarządzanych przez siebie powierzchni reklamowych na cele agitacyjne - żadnemu z kandydatów. Natomiast jeżeli chodzi o balkony, sprawa jest bardziej złożona.
Nasz rozmówca potwierdza, że na banner na balkonie trzeba mieć zgodę. Niemniej jedyną rzeczą jaką spółdzielnia może w zaistniałej sytuacji zrobić, to poprosić lokatora, aby zdjął banner. Inną kwestią jest czy to zrobi. Gdyby był to przedmiot zagrażający bezpieczeństwu lub nawet życiu, spółdzielnia mogłaby poprosić o pomoc w jego usunięciu straż miejską. Ta ma bowiem prawo wejść wtedy do mieszkania. Banner jednak nie jest przedmiotem niebezpiecznym.

Spółdzielnia mogłaby też zamówić zwyżkę, aby banner usunąć, ale to z kolei oznacza koszty. A te, w praktyce, musieliby pokryć wszyscy mieszkańcy. Zatem ktoś mógłby zapytać: - Z jakiej racji? I tak koło się zamyka.

Tym sposobem dochodzimy do konkluzji, że granica między wolnością wypowiedzi a przestrzeganiem zasad współżycia jest niezwykle cienka.


Wiadomości Radia BIELSKO są dostępne w Google News - obserwuj nas!

Zobacz inne wiadomości tego autora: