Rozmowa Z artystą, malarzem Florianem Kohutem z Rudzicy, założycielem i właścicielem Galerii Autorskiej Pod Strachem Polnym

Strachy polne przygotowują się do kolejnego dorocznego święta. Jak to wygląda?

Ogłosiliśmy konkurs na najciekawsze strachy polne. Mamy już zgłoszenia zarówno indywidualne, jak i od całych rodzin. Ponadto wspólnie z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Jasienicy będziemy prowadzić warsztaty robienia strachów. Pierwsze warsztaty odbędą się w czwartek,16 maja, w Międzyrzeczu w Domu Kultury Chata i w Rudzicy w GOK. Będziemy robić i przygotowywać strachy do wyjścia w pola.

 

A kiedy zaplanowano tegoroczny Dzień Stracha Polnego?

Na niedzielę, 26 maja. O godzinie 14.30 strachy wyruszą z pobliskiego pola w kierunku mojej galerii, w towarzystwie orkiestry dętej z Jasienicy. Tradycyjnie korowód strachów poprowadzi wóz strażacki. Korowód zatrzyma się przy galerii, gdzie wspólnie z Julkiem Wątrobą będziemy opowiadać o strachach. To też okazja, by strachy nowe przywitały się ze stojącymi w galerii weteranami. Po tym przerywniku korowód powędruje dalej, do amfiteatru do Rudzicy, gdzie rozstrzygnięty zostanie konkurs na najciekawsze strachy polne, a ja na scenie będę malował stracha, tłumacząc jak jest zbudowany i czemu służy. Będzie muzyka, będzie się dużo działo. Zapraszamy wszystkich do wspólnej zabawy.

 

Który to już Dzień Stracha Polnego w Rudzicy?

Dwudziesty drugi. Święto takie organizujemy od początku istnienia galerii, która powstała w roku 1991.

 

Jakie są wymagania konkursu na strachy polne?

Nie ma żadnych ograniczeń. Każdy może wziąć w nim udział. Ja najbardziej cenię te strachy, które już gdzieś w polu stały. Bo to strachy, które mogą coś powiedzieć, mają swoją historię. Jeśli ktoś robi stracha specjalnie na konkurs, musi zachować pewne zasady, a przede wszystkim prawdziwą konstrukcję stracha, czyli pion i poziom. Nie mogą to być żadne marzanny, kukły, ale strachy z duszą. Udział w konkursie trzeba jedynie zgłosić, a ze strachem pojawić się na polu w dniu święta, przed wymarszem korowodu. Sygnałem do wyjścia będzie syrena strażacka.

 

Czy organizowane po raz dwudziesty drugi święto wzbudza jeszcze zainteresowanie?

Coraz większe. W ubiegłym roku wzięły w nim udział około 4 tysiące osób. Nie wiemy, ilu gości przyjedzie w tym roku, ale zainteresowanie jest duże. Zapowiadają się całe wycieczki autokarowe z Krakowa, Opola, Górnego Śląska. Przyjadą studenci, nauczyciele, grupy mieszane. W ubiegłym roku przyjechali ludzie z Hamburga, Włoch, Berlina, Londynu. Strachy polne wciąż przyciągają uwagę.

 

Proszę przypomnieć skąd u Pana takie zainteresowanie strachami polnymi?

Trwa od dzieciństwa. Mój dziadek robił strachy polne. W okolicy rosło mnóstwo czereśni i strachy były na nich konieczne do odstraszania ptaków. Dziadek mówił: rób strachy ze mną, to ci się kiedyś w życiu przyda, bo na czereśniach można dobrze zarobić. Bo wtedy rzeczywiście na czereśniach można było zarobić.

 

Dziadek miał rację, tyle tylko, że Pan skupił się nie na czereśniach, a na strachach.

Tak, postanowiłem stworzyć galerię, dzień stracha polnego, bo jako dziecko widziałem ile czasu i serca poświęcają autorzy tym pozornie prostym konstrukcjom. Jest w tym mnóstwo inwencji twórczej. Strachy są różne. Mogę opowiadać o tym bardzo długo. Dziadek przekazał mi zainteresowanie strachami. Szukam ich po polach już od 47 lat.

 

Zainspirowały Pana strachy lokalne, ale od tego czasu szukał ich Pan niemal w całej Europie.

Szukałem ich wszędzie i cały czas szukam. Wiele osób twierdzi, że strachów już na polach nie ma, ale to nieprawda. Nie widzimy ich, bo nie zwracamy na nie uwagi, a poza tym jeździmy głównymi drogami. Wystarczy jednak zapuścić się na trakty bardziej lokalne, a strachów zobaczymy mnóstwo. Cieszę się też, że coraz więcej strachów pojawia się w naszym regionie. Szczególnie w czerwcu, gdy szpaki atakują czereśnie i strachy są na drzewach najbardziej potrzebne. Są też strachy na dziki, wilki, sarny. W zależności od tego jakie zwierzęta występują w danym rejonie kraju.

 

Czy strachy polskie różnią się od tych w innych krajach Europy?

Nie. Mnóstwo strachów widziałem w Włoszech na plantacjach winorośli, w europejskiej części Turcji. Są bardzo podobne do naszych, choć bardziej kolorowe. Coraz częściej pojawiają się strachy-dziewczyny, z warkoczami, w spódniczkach, z dużym biustem. Za bardzo przypominają mi jednak marzannę. Oryginalne strachy mamy również w Polsce. W okolicach Chełma widziałem olbrzymie strachy w kukurydzy. Koło Niedzicy cały rok strachy stoją w zagrodach na wysokich palach. Odstraszają drapieżne ptaki, by nie atakowały kaczek czy kur. W Landeku, na terenie należącym do Polskiej Akademii Nauk, strachy stoją w stawach i odstraszają ptaki polujące na ryby.

 

Strachy stały się bohaterami większości Pana obrazów. Co było pierwsze, malowanie czy strachy?

Pierwsze były strachy, bo dzięki dziadkowi zetknąłem się z nimi jako kilkuletnie dziecko. Swoje pierwsze obrazy namalowałem w wieku 14 lat. Pierwszy przedstawiał Matkę Boską Częstochowską, natomiast już drugi właśnie stracha polnego. Spotkałem go przypadkowo, idąc malować pszenicę podczas żniw na polu dziadka. Strach stał na polu pszenicy u sąsiada i od tego wszystko się zaczęło. Nieustanne poszukiwanie i malowanie.

 

Choć jest Pan autorem wielu obrazów o innej tematyce, strachy są tematem dominującym.

Nie tylko dlatego, że wciąż jestem nimi oczarowany. Również z tego powodu, że gdziekolwiek się pojawiam, ludzie kojarzą mnie ze strachami i pokazują mi miejsca, gdzie stoją interesujące ich egzemplarze. Dzięki temu odkrywam wciąż nowych, niezwykłych mieszkańców pól, łąk i sadów.

 

Pozostaje Pan wierny również technikom tworzenia swoich dzieł.

Tak. Trzymam się akwareli, oleju i pasteli. Czasy zmusiły mnie do używania akrylu, ale nie jestem jego zwolennikiem. Na pewno nie w plenerze.

 

Liczył Pan kiedyś, ile stworzył Pan obrazów?

Nie i tego żałuję. Było tego mnóstwo. Na pewno liczyć to można w tysiącach. Wiele z moich obrazów to miniaturki, na których wciąż się uczę malować, ale to one trafiają do największej ilości odbiorców i upowszechniają ideę stracha polnego.

 

Czy galeria w Rudzicy cieszy się zainteresowaniem cały rok?

Jest bardzo popularna. Nie tylko w Polsce. Przyjeżdżają do nas ludzie z całego świata. Nigdy nie wiemy kiedy ktoś przyjedzie, dlatego galeria działa całą dobę, we wszystkie dni tygodnia. Goście przyjeżdżają całymi rodzinami. Pojawiają się też złodzieje pomysłu. Z ukrycia robią zdjęcia i uciekają. Potem próbują kopiować pomysł, ale bez powodzenia. Mamy też wielu sympatyków, którzy informują nas o ciekawych strachach polnych w różnych częściach Polski. Z całą pewnością nasza galeria rozsławia Rudzicę niemal w całym świecie. Cieszymy się z tego ogromnie. Jesteśmy z żoną zapraszani do wielu państw, gdzie opowiadamy o naszej Rudzicy, o żabim kraju, o strachach. Wszędzie spotyka się to z zainteresowaniem. Galeria i moje obrazy obecne są w wielu katalogach międzynarodowych. To ogromna satysfakcja i doskonała inspiracja do dalszej pracy twórczej oraz promocji idei stracha polnego. Wszystkich, który nie byli jeszcze w mojej galerii, zapraszam 26 maja na Dzień Stracha Polnego. Tych, którzy byli już gośćmi imprezy, nie trzeba już specjalnie zachęcać do powtórnej wizyty. Taką mam nadzieję.



Wanda Then

 

Źródło: Kurier Radia BIELSKO, 16 maja 2013

Powrót do Strony Głównej