Ciągle nabijani w butelkę. nie mają środków do życiaJoanna Wieczorek-TycJoanna Wieczorek-Tyc

Temat tygodnia

Ciągle nabijani w butelkę. Nie mają środków do życia

Coraz gorsza sytuacja i gorsze położenie byłych pracowników Żywieckich Zakładów Papierniczych "Solali". Nie dostali zaległych pensji, odpraw (odszkodowań). Część także nie dostała świadectwa pracy, co blokuje podjęcie zatrudnienia w innej firmie lub otrzymanie doraźnej pomocy finansowej. Z nadzieją przyszli na ostatnie spotkanie z likwidatorem. Jednak znów skończyło się na obietnicach... - Czy Pan zdaje sobie sprawę z tego, że ludziom grozi eksmisja, odcięcie prądu? Ludzie nie mają środków do życia. Likwidacja to jest jedna rzecz, ale nie można odbierać prawa do godnego życia - apelowała do likwidatora jedna z byłych pracownic "Solali". 

Sprawę, która ciągnie się od kilku miesięcy, jeszcze bardziej postanowił nagłośnić Władysław Suchanek w zakładach papierniczych pracujący od 43 lat. - 73 osoby złożyły oświadczenie o możliwości popełnienia przestępstwa - relacjonuje działania Suchanek. Chodzi o to, że pracownicy w dalszym ciągu nie otrzymali świadectw pracy. W przypadku pana Władysława jest jeszcze gorzej, bo formalnie jest pracownikiem "Solali". Otrzymał jednak deklarację od likwidatora, że sprawa zostanie szybko załatwiona. POSŁUCHAJ.
 
Byli pracownicy "Solali" ciągle są także bez pieniędzy. Ostatnia pełna wypłata obejmuje wynagrodzenie za marzec. Ci, którzy przychodzą na spotkania z likwidatorem mówią, że ich sytuacja ekonomiczna jest dramatyczna. Nie mają za co opłacić rachunków, kupić dzieciom ubrania, pozwolić sobie na drobne przyjemności. - Syty głodnego nie zrozumie - mówiła do likwidatora jedna z kobiet. 
 
Roman Wysocki, likwidator, zadeklarował że w najbliższych dniach pracownikom dostarczone zostaną świadectwa pracy. Na ich kontach ma się też pojawić zaległa wypłata za kwiecień. Środki na to mają pochodzić ze sprzedaży majątku firmy i wynajmu pomieszczeń po zakładach produkcji papieru. 
 
- Pan likwidator łaskawie powinien sam siąść w tym budynku i powinien tym ludziom wydać świadectwa pracy. Ponieważ na tych ludzi praca czeka. MOPS czy gminne ośrodki mogłyby wtedy tym ludziom pomóc [...]. Tych ludzi trzeba było potraktować poważnie - mówił podczas spotkania Antoni Szlagor, burmistrz miasta. 
 
Pracownicy kilkakrotnie sygnalizowali nam, że kontakt z likwidatorem jest prawie zerowy. - Nikt nie odbiera naszej korespondencji. Przychodzą zwrotki - mówią. 
 
- Pan powinien tutaj być, pan powinien stanąć w obronie tych ludzi - wzywała dramatycznie jedna z byłych pracownic. - Ci ludzie tylko na pana liczą, bo do właściciela nie mają dojścia - dodała. 
 
W czerwcu likwidator poinformował o tym, że pojawił się inwestor, który jest zainteresowany reaktywacją zakładów. Ma to być znany w branży papierniczej przedsiębiorca z Lublina. Pracownicy jednak już w te zapewnienia nie wierzą. Żadna z osób też, przez nas pytana, nie jest zainteresowana powrotem do zakładu, nawet jeśli rzeczywiście do kupna i odbudowy potencjału miałoby dojść.
 
7 sierpnia ma się odbyć walne zgromadzenie w firmie. Wtedy likwidator podda się osądowi członków zarządu.

A jak Wy myślicie? Solali ma jeszcze szanse wrócić do czasów świetności?
 

Posłuchaj audycji:

Nagranie 1