Jak pies z kotem. wolontariusze kontra urzędnicy Agnieszka DąbrowskaAgnieszka Dąbrowska

Temat tygodnia

Jak pies z kotem. Wolontariusze kontra urzędnicy

Konflikt trwa. O Miejskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Bielsku-Białej znów jest głośno, tym razem z powodu zmian w regulaminie obowiązującym wolontariuszy. Ten – jak mówią społecznicy – miał powstać po obustronnych konsultacjach, tymczasem z dnia na dzień pojawił się na stronie internetowej schroniska.
Zapisane w nim zasady zbulwersowały miłośników zwierząt. Co i dlaczego znalazło się w regulaminie, wyjaśnia Henryk Juszczyk, Pełnomocnik Prezydenta Bielska-Białej. 
 
-Zmiany wynikają z bezpieczeństwa dla wolontariuszy, ale również i dla zwierząt. Niewiele tam się zmieniło, ale w tych istotnych sprawach jest m.in. to, że wyprowadzanie piesków odbywa się w asyście pracownika schroniska. Ze względu na to, że wolontariusze największą ilością czasu dysponują w soboty, w ten dzień mamy spiętrzenie. Ograniczyliśmy więc wizyty do dwóch godzin. Dlaczego myśmy skrócili ten czas? Ze względów propagandowych. Wiadomo, że po nocy, rano jest nieczysto w tych boksach. Trzeba to wszystko wyzbierać, wymyć wodą, nakarmić i dopiero do tych czystych boksów przychodzą wolontariusze. 
 
Dodaje, że pracują nad tym, by odwiedziny wydłużyć jeszcze o godzinę. W soboty wolontariusze mogą przebywać w schronisku od 11:00 do 13:00, w tygodniu od 13:00 do 15:00 i raz do 16:00. Takie ograniczenie czasu odwiedzin jest dla nich dużym utrudnieniem, bo większość w tych godzinach pracuje lub uczy się.
 
-W tygodniu czas też został ograniczony do dwóch godzin w ściśle w określonych porach, które dla nas, wolontariuszy stale przychodzących w tygodniu, są nie do przyjęcia. My od lat przychodzimy w stałych porach, mamy do tego ułożony cały nasz plan pracy i życia. Pan kierownik doskonale o tym wie. Pracownicy w schronisku mają naprawdę bardzo dużo pracy fizycznej i do tego teraz są zmuszani – tak musimy to nazwać, chociaż dla psów to dobrze – do chodzenia z nimi na spacery. To są działania czysto pokazowe - mówi Marta Lelek, wieloletnia wolontariuszka.
 
Jeżeli ktoś chętny do adopcji zwierzaka przyjdzie poza wymienionymi godzinami, wolontariusze nie będą mieli możliwości doradzenia w wyborze. Urzędnicy te decyzje uzasadniają kwestiami bezpieczeństwa, jako przykład podając pogryzienia, do których doszło w schronisku czy przypadki podawania leków przez wolontariuszy. 
 
-Kierownictwo podaje, że wolontariusze leczyli zwierzęta. Oczywiście, że tak było, ale za zgodą pracowników i mamy na to świadków. To pracownicy wkładali nam w ręce leki i prosili o to, żebyśmy je podali w momencie kiedy nie było lekarza - wyjaśnia wolontariuszka Joanna Kraj. 
 
W społeczników uderzyła także zasada, że jednocześnie w schronisku może przebywać maksymalnie 5 osób, jak mówią w weekendy zdarza się, że ta liczba jest znacznie większa. Z tego samego powodu kierownictwo wprowadziło ograniczenie.
 
-Poprzedni regulamin powodował to, że pracownicy schroniska mieli ograniczony nadzór nad pracami wolontariuszy. Do tej pory u nas była pełna wolność. Jednak przy braku obecnego zaufania obu stron boimy się, że może się stać krzywda wolontariuszowi, człowiekowi przychodzącemu do schroniska lub zwierzęciu - komentuje Zdzisław Szwabowicz, kierownik schroniska.
 
Wolontariusze sami o sobie mówią, że pracują jak małe wojsko. Przy całym sztabie ludzi chętnych do pomocy zwierzaki na spacery były wyprowadzane kojcami, tak by któryś z psów nie był zazdrosny. Zdarzało się wyprowadzić nawet wszystkich mieszkańców schroniska. Społecznicy obawiają się, że teraz nie będzie to możliwe. Adam Grzywacz, Naczelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej Urzędu Miasta podkreśla, że tworząc regulamin bazowali na tych, które wskazali im wolontariusze.
 
-Ten regulamin się niczym nie różni od wychwalanego przez wolontariuszy regulaminu Gliwic czy Sosnowca, przedstawionych jako wzorcowe. One się niczym nie różnią od naszego, tylko tyle się zmieniło, że ten regulamin będzie przestrzegany od początku do końca.
 
Według wolontariuszy różni się stanowczo, przede wszystkim tym, że we wskazanych schroniskach społecznicy nie mają tak rygorystycznie określonych godzin wizyt. Uważają to za czystą złośliwość. Chcieli, by kierownictwo zobaczyło jak działają inne schroniska i rzeczywiście wprowadziło zmiany w Bielsku-Białej. Nie podoba im się jednak, że wybrano tylko konkretne, wygodne punkty, nie patrząc na organizację innych schronisk całościowo.
 
Choć współpraca kierownictwa i wolontariuszy od dawna pozostawiała wiele do życzenia, od jakiegoś czasu konflikt się zaostrza. Społecznicy wszczęli alarm w sprawie wypuszczonych na wolność kotów, później miasto zgłosiło na policję sprawę szkalujących placówkę maili, teraz poróżniły ich nowe zasady.
 
-My mamy żal po prostu o to, że nasze prośby, udokumentowane postulaty, które podsyłamy przez wiele lat do schroniska, spotkania, które mamy nadzieję, że przyniosą jakieś skutki, są wiecznie niezauważane. To naprawdę nie jest to, że my bijemy pianę dzisiaj, tylko to są naprawdę lata, kiedy my próbujemy rozmawiać. Nigdy praktycznie nasze prośby nie zostały zauważone. Prace, które wykonaliśmy są nieszanowane. Nie ma najmniejszej woli współpracy - podsumowuje Kraj.
 
Kierownik schroniska obecną sytuację nazywa niezręczną i niezdrową. Mówi, że i jemu jest przykro, że wolontariusze sprawę stawiają na ostrzu noża, tak jakby zwierzętom działa się krzywda. Brak dialogu nie poprawia sytuacji. Obie strony twierdzą, że nie rozumieją tej drugiej. Być może zmieni to wspólne spotkanie, które mają w najbliższych planach urzędnicy. Bo choć wszyscy twierdzą, że działają dla dobra zwierząt one w tej sytuacji cierpią najbardziej. 
 
A CO WY O TYM MYŚLICIE? WEDŁUG WAS WPROWADZONE ZMIANY TO DOBRE ROZWIĄZANIE?
 

Posłuchaj audycji:

Nagranie 1