Walczą o utrzymanie domuMagda FritzMagda Fritz

Temat tygodnia

Walczą o utrzymanie domu

Myśleli, że po wybudowaniu domu dla ich upośledzonych umysłowo dzieci będą mogli odetchnąć. Tak się nie stało. Bielskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym RAZEM nadal musi walczyć. Teraz o to, żeby było z czego utrzymać ośrodek.

<br>
Stowarzyszenie 22 lata temu założyli rodzice, którzy chcieli zapewnić spokojny byt swoim dzieciom, gdy dorosłych opiekunów zabraknie na świecie. Kupili działkę w Bestwinie, na której po latach powstał ośrodek mieszkalno- rehabilitacyjny o powierzchni 1000 m kw. To efekt starań 18 rodziców, których dzieci miały tu zamieszkać. Na początku każdy przekazał darowiznę- po 30 tys. zł lub 20 tys., ale oferując swoją pracę przy budowie, a potem była walka o resztę środków- udało się pozyskać 200 tys. zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Większość pieniędzy trzeba było jednak wyprosić: wystać pod kościołami, z odpisu 1 % podatku, od sponsorów. Budynek, który kosztował wraz z wyposażeniem prawie 2 mln zł powstawał przez 4 lata.
Skąd obecne problemy? Założenie było takie, że dzieci opuszczą rodziców usamodzielnią się stwarzając swój dom w Bestwinie, a na zajęcia i warsztaty będą uczęszczały, tak jak dotychczas, czyli do ośrodków, które znają od kilku lub kilkunastu lat. Takich, jak środowiskowy dom samopomocy, czy warsztaty terapii zajęciowej. Rzeczywistość okazała się inna. "Oczywiście, jest to możliwe, ale rodzice musieliby sami utrzymywać cały ośrodek. Nie stać nas na to”" mówi Maria Sysak- Łyp, prezes RAZEM. Z tego powodu budynek, po rocznym "rozruchu" od stycznia 2016 r. funkcjonuje, jako dom pomocy społecznej. To jedyna możliwość, żeby mieszkańcy otrzymali dofinansowanie do pobytu, którego koszt jest wysoki- 3,2 tys. zł na miesiąc. Większość potencjalnych podopiecznych uczęszcza na zajęcia do środowiskowych domów samopomocy. "Przychodząc tutaj, na podstawie skierowania z gminnego lub miejskiego ośrodka pomocy społecznej, otrzymując dofinansowanie muszą zrezygnować z tych zajęć. Jest to dla nich ciężkie, bo wyrośli w tych ośrodkach zżyli się z ludźmi z otoczeniem"- mówi Magdalena Sporysz, dyrektor ośrodka w Bestwinie.
W domu stowarzyszenia RAZEM stworzono więc przeróżne pracownie: kulinarną, stolarską, krawiecką, muzyczną, plastyczną, komputerową, niedawno zaczął działać tutaj teatr. Niestety, stałych mieszkańców jest zaledwie 8miu na 22 miejsca. Większość jest w wieku 30 lub 40 lat. Najmłodsza ma dwadzieścia kilka, najstarszy podopieczny- 60 kilka lat. Są pod stałą opieką dwóch opiekunów- terapeutów przez całą dobę. Część rodziców, którzy budowali ośrodek z różnych względów zrezygnowała z umieszczenia tu dziecka. Na razie. Efekt jest taki, że większość pokoi mieszkalnych jest pusta. Jednym z pomysłów na funkcjonowanie DPS są miejsca rotacyjne. "Dwa lub cztery miejsca byłyby propozycją dla rodziców, którzy potrzebują wytchnienia od stałej opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem. Mieliśmy też przypadek, że mama samotnie wychowująca dziecko trafiła do szpitala, a jej córka do nas na prawie 2 miesiące"- mówi Maria Sysak- Łyp.
Ośrodek znajduje się na sporej działce z ogrodem. Stowarzyszenie musi zapewnić wypłaty zatrudnionym w placówce oraz jej utrzymanie. W czasie budowy były różne pomysły na działalność, która zapewniłaby na to środki, ale jak tłumaczy Sysak- Łyp nie pozwalają na nie obowiązujące przepisy. "Nie dopuszczamy do myśli czarnego scenariusza. Stowarzyszenie ma jakieś zaskórniaki, przez pół roku jakoś damy radę"- mówi szefowa RAZEM wierząc, że znajdą się chętni na wolne miejsca w domu, który powstał w wyniku ogromnej pracy rodziców upośledzonych dzieci.
Czy Waszym zdaniem, rodzice chorych dzieci dobrze zrobili budując dla nich dom?

Posłuchaj audycji: