Nie będzie ratowników nad jeziorami?Agnieszka WykrętAgnieszka Wykręt

Temat tygodnia

Nie będzie ratowników nad jeziorami?

Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe z terenu województwa śląskiego nie dostały w tym roku ani złotówki od samorządu województwa. Beskidzki WOPR też nie ma wsparcia. Marszałek przelewał na konto wodniaków zwykle pół miliona złotych rocznie, które trafiały do oddziałów w Katowicach, Częstochowie oraz Bielsku-Białej. Urząd tłumaczy, że pieniądze na zapewnienie bezpieczeństwa zgodnie z ustawą powinny dawać jednak ratownikom samorządy na terenie których są strzeżone kąpieliska.
-Sytuacja robi się coraz gorsza. Niestety w skali kraju odnotowujemy delikatny wzrost liczby utonięć. Był okres, kiedy w Polsce ginęło ponad 1000 osób rocznie. Możemy do tego wrócić - mówi Wiktor Zajączkowski, prezes Śląskiego WOPR-u
Taka sama sytuacja dotyczy ratowników z oddziału w Częstochowie oraz Bielsku-Białej. Beskidzki WOPR, jak i pozostałe oddziały dostawały po 150 tysięcy złotych rocznie. Teraz nie dostały nic.
-Te pieniądze otrzymywaliśmy zawsze. Wcześniej z Urzędu Wojewódzkiego w Bielsku-Białej, a później z Urzędu Marszałkowskiego - mówi Eryk Gazda, prezes Beskidzkiego Wodnego Pogotowia Ratunkowego. -W tym roku po raz pierwszy nie otrzymaliśmy tych środków. Mówimy o kwocie 150 tysięcy złotych. Sytuacja jest bardzo trudna, bo najprawdopodobniej jeziora będą zabezpieczane w bardzo małym stopniu. Beskidzki WOPR jest jedynym podmiotem, który zabezpiecza jeziora na terenie powiatu żywieckiego.
Jak dodaje szef beskidzkich wodniaków, w sezonie letnim nad żywieckimi akwenami każdego dnia wypoczywają tysiące turystów, nie tylko z Beskidów, ale i całego Ślaska i okolic Małopolski. Na obu żywieckich akwenach są dwie bazy ratowników. Stanica w Międzybrodziu Bialskim dyżurowała do tej pory od kwietnia do października każdego dnia przez 24 godziny na dobę. Także na Jeziorze Żywieckim ratownicy stacjonowali całodobowo i praktycznie przez cały rok. -W tym roku sytuacja będzie bardzo trudna. Podjęliśmy decyzję, że nad Jeziorem Międzybrodzkim będzie 2-3 ratowników, ale jedynie w czasie weekendów. Jedna łódka jest zwodowana, ale nie pływa, tylko czeka na ewentualne zgłoszenia do udzielenia pomocy - informuje Eryk Gazda, prezes Beskidzkiego Wodnego Pogotowia Ratunkowego.
Z powodu braku pieniędzy WOPR-owcy z jeziora żywieckiego mówią, że nie nie będzie na czym pływać. -Pieniądze są potrzebne na zakup paliwa do motorówek, które są nieocenione kiedy trzeba spieszyć na pomoc człowiekowi na wodzie -mówi nam Jerzy Ziomek Szef Bazy Ratownictwa Wodnego  w Żywcu. -To wszystko kosztuje. Na szczęście samorządy lokalne - starostwo, urząd miasta w Żywcu czy urząd gminy Czernichów - wsparli nas finansowo, ale to kropla w morzu potrzeb. Do sezonu przygotowaliśmy tylko dwie łodzie z silnikami, pozostałe stoją nieuzbrojone, bo nie ma na czym pływać, nie mamy pieniędzy na olej - wyjaśnia Jerzy Ziomek.
Jednocześnie ratownicy zapowiadają, że nie zostawią wypoczywających nad jeziorami samym sobie. -Sezon jest na starcie, a już mieliśmy pięć akcji na jeziorze. Ludzie są nieopływani po zimie, musimy im nieść pomoc - podkreśla szef żywieckich ratowników wodnych.
Porządku i bezpieczeństwa nad żywieckimi akwenami WOPR-owcy pilnują wspólnie z żywieckimi policjantami, którzy również  mają do dyspozycji łodzie motorowe.
Czy Waszym zdaniem weekendowe patrole wystarczą, aby zapewnić bezpieczeństwo wypoczywającym nad żywieckimi jeziorami?

Posłuchaj audycji: